Archive for the 'Podróż' Category

Inny świat

Przekroczyliśmy już w czasie tej podróży wiele granic i to na wiele sposobów: samolotem, pociągiem, autobusem, pieszo, łodzią motorową. Żadna z nich nie zapadła nam w pamięć tak jak ta pomiędzy Laosem i Tajlandią w Chiang Khong. O zachodzie słońca, przekraczając łodzią potężny Mekong, wkraczamy z naszymi plecakami do Tajlandii, tak zachwyceni tym, że nie musimy mieć wizy, że zupełnie zapominamy zapytać jak długo możemy w kraju przebywać. O 18:00 łapiemy ostatniego busa do Chiang Mai i nagle odkrywamy, że jesteśmy w innym świecie. Granicę przekroczyliśmy w drewnianej łupince, a chwilę później z okien minivana patrzymy na kilku pasmowe autostrady, świecące neonami stacje benzynowe, sklepy 7-Eleven na każdym rogu. Tajlandia to nowoczesność, ale chyba właśnie tego w tym momencie potrzebujemy…

W poszukiwaniu plemion Akha

muang sing

Jeśli zapytacie nas, co najbardziej zaskoczyło nas w Azji, to bez zastanowienia odpowiemy – jej nowoczesność. Wyjechaliśmy w tę podróż z idealistycznym wyobrażeniem Azji sprzed wieku – zacofanej, egzotycznej, przepełnionej duchowością, dzikiej. A może gdybyśmy wcześniej przeczytali „W Azji” Tiziano Terzaniego, oszczędzilibyśmy sobie ułudy i wielu zawodów. W końcu on już w latach 80-tych narzekał […]

Zdobywamy szczyty!

To była magiczna noc. O 1:00 w nocy wyruszyliśmy z małej górskiej wioski, by zdobyć szczyt wulkanu Merapi, najbardziej aktywnego w Indonezji. Księżyc w pełni oświetlał drogę tak, że latarki były zupełnie niepotrzebne. Droga wiła się stromo pod górę, najpierw błotnistym szlakiem, potem po ostrych, wulkanicznych skałach.

Około 2:30 rano, gdy odpoczywaliśmy akurat po półtoragodzinnym marszu dostaliśmy pierwszego sms-a: „Wygraliście w swojej kategorii!” – siostra Marcina relacjonuje nam wydarzenia z uroczystej gali Blog Roku 2012. To znaczy, że się udało?! Wygraliśmy z blogami o modzie, urodzie, dizajnie i wychowaniu dzieci! Oczywiście, wiedzieliśmy że mamy szansę. Dwa tygodnie temu zostaliśmy wybrani do najlepszej trójki, więc statystycznie nasze szanse wynosiły 33,3%, a to już sporo. Od kilku dni mieliśmy jednak przeczucie, że nic z tego nie będzie, więc spokojnie zaaranżowaliśmy sobie wejście tej nocy na Merapi. Tymczasem zostaliśmy najlepszym blogiem lifestylowym!

Adrenalina podskoczyła i uciążliwe dotychczas podejście stało się proste, jak spacer po mieście. Kolejne metry pokonywaliśmy z łatwością, prawie skacząc z radości z kamienia na kamień. O 3:30, byliśmy już wysoko w chmurach. Widoczność była prawie zerowa, na plecakach osadzały się krople rosy i musieliśmy zapalić latarki, bo bez światła księżyca otaczały nas kompletne ciemności. W tym momencie, tym razem zupełnie już niespodziewanie, dostaliśmy kolejnego sms-a: „Druga statuetka dla Was”. I tyle? Co to znaczy druga statuetka? Wykorzystując ostatnie rupie na naszej indonezyjskiej karcie, piszemy wiadomość: „????????”. Te kilka minut, kiedy czekamy na sms-a, zdaje się ciągnąć w nieskończoność. Odpowiedź brzmi: „Wyróżnienie główne!” – siostra nie jest zbyt wylewna, ale pewnie ma na gali pełne ręce roboty. Tym razem już zupełnie nie wiemy co powiedzieć. Drugiej nagrody z pewnością się nie spodziewaliśmy. Nie pamiętam nawet jak doszłam na płaskowyż pod kraterem, ale byłam tak zaaferowana, że nie chciałam wchodzić już wyżej.

Kiedy na szczycie zaczęło świtać, zamiast przepięknych widoków, zobaczyliśmy wokół nas jedynie mlecznobiałą mgłę. Było koszmarnie zimno, kryształki lodu zaczęły osadzać się na plecakach, wiał przeraźliwy wiatr, a z krateru wydobywał się śmierdzący odór siarki. Żałowaliśmy wtedy, że nie możemy być na gali, w ciepłym pomieszczeniu i odświętnych strojach, popijając wyrafinowane drinki. Chcielibyśmy świętować nasz sukces, odebrać statuetkę i zjeść nasz kawałek tortu, zamiast siedzieć na kupie zwęglonych kamieni. Taki jest jednak nasz los – osób stale w podróży. Nie zawsze dobrze, nie zawsze wygodnie, ciepło i czysto, ale za to satysfakcja nieporównywalna jest z niczym innym.

To była magiczna noc. Noc wielu sukcesów. Zostaliśmy wybrani na najlepszy Blog Roku 2012 w kategorii „Lifestyle” oraz otrzymaliśmy pierwsze wyróżnienie, czyli srebrny medal w ogólnej klasyfikacji Blog Roku 2012. Dodatkowo zdobyliśmy nasz pierwszy w życiu szczyt i z pewnością nie ostatni, ale o Merapi jeszcze usłyszycie…

A teraz możecie zobaczyć jak Paczki w podróży wirtualnie prezentowały się na gali:

Festiwal świateł w Luang Prabang

luang

*** UWAGA! Miesiąc temu na Filipinach padł nam twardy dysk w laptopie i straciliśmy połowę zdjęć z naszej podróży po Laosie. W Luang Prabang przez tydzień obserwowaliśmy przygotowania do największego festiwalu w roku. Zwiedzaliśmy świątynie, rozmawialiśmy z mnichami, codziennie oglądaliśmy postępy w budowie papierowych łodzi – lampionów. Wszystko zwieńczył wspaniały pochód, z którego zdjęcia, jakimś […]

Dzienniki motocyklowe, cz. II – Laos Centralny

central

*** UWAGA! Miesiąc temu na Filipinach padł nam twardy dysk w laptopie i straciliśmy połowę zdjęć z naszej podróży po Laosie. Z motocyklowej wycieczki po Laosie Centralnym ocalalo jedynie kilka zdjęć z pierwszego dnia, naszej 4-dniowej wyprawy. Nie mogliśmy sobie jednak odmówić, podzielenia się z Wami naszymi perypetiami, bo to jedna z zabawniejszych historii jakie […]

Dzienniki motocyklowe, cz. I – Płaskowyż Bolaven

bolaven

Płaskowyż Bolaven w południowym Laosie słynie z wodospadów i plantacji kawy, ale to nie dlatego się tam wybraliśmy. To idealne miejsce, by zejść z utartego szlaku, zobaczyć jak żyją laotańczycy, jak wygląda kraj bez Lao-drinków, restauracji serwujących pizzę, wi-fi na każdym kroku, a przede wszystkim bez tłumu turystów. Obszar jest dość duży, więc idealnie jest […]

Życie w rytmie Lao-Lao

4000wysp

Laos, 4000 wysp na Mekongu, wyspa Don Det, „Mekong Dream” – ostatni pensjonat przed mostem, taras na pierwszym piętrze. Leżę w hamaku przed pokojem wynajętym za 5$ i pochłaniam „W Azji” Terzaniego. Kilka metrów poniżej, Mekong płynie leniwym nurtem, a zachodzące słońce rzuca ciepłe promienie na przeciwległy brzeg. Dzieci bawią się w wodzie, kobiety w […]

Pożegnaliśmy naszych przyjaciół…

Pożegnaliśmy naszych przyjaciół, wsiadających do autobusu relacji Sihanoukville – Bangkok. Uściskaliśmy ich, jakbyśmy mieli się więcej nie zobaczyć, w końcu rok to cała masa czasu. Uroniliśmy kilka skrytych łez, pomachaliśmy ich cieniom ukrytym za przydymionymi szybami autobusu. Wspomnieliśmy wszystkie wspaniałe chwile, które przeżylismy w ciagu ostatnich tygodni. Nagle  poczuliśmy, że nie jesteśmy w stanie podróżować sami. Po prostu nie potrafimy.

Wróciliśmy do Phnom Penh. Ulokowaliśmy się w jednym z tanich hosteli, a następnego ranka poszliśmy zjeść śniadanie, na tym samym tarasie z widokiem na miasto, co zwykle. Tosty były zimne, a dodatkowa opłata za cytrynę do herbaty jakaś bardziej irytująca. Wieczorem odwiedziliśmy targ, zjedliśmy nasze ulubione, smażone noodle, ale opuściliśmy miejsce tak szybko jak tylko ostatni kawałek jedzenia zniknął z naszych talerzy. Nic nie smakowało jak wczesniej, nic nie wygladało tak samo. Miasto wydawało nam się jakieś smutne i odrętwiałe bez tej dwójki wspaniałych towarzyszy podróży.

Musieliśmy ruszyć naprzód, zostawić Kambodżę za sobą i odnaleźć radość w podróżowaniu we dwójkę. Kupiliśmy bilety na autobus w kierunku laotańskiej granicy. Po kilkunastu godzinach jazdy, bez gadania wręczyliśmy kilka dolarów łapówki za wbicie pieczątki, inspekcję lekarską i inne nieistniejące opłaty. Pod osłoną nocy wsiedliśmy na małą łodkę i, prawie jak zbiedzy, w sztucznym świetle latarki, przeprawiliśmy się do krainy 4000 wysp na Mekongu.

„I like pinapple! I like fish!”

kohrong-25

Każdego dnia, punktualnie o drugiej trzydzieści po południu, wszystkie dzieci mieszkające w niewielkiej wiosce na wschodnim wybrzeżu wyspy Koh Rong ogarnia euforia. Zrzucają kolorowe piżamy, w których biegają przez większość dnia, ubierają koszulki i spodenki, w pośpiechu chwytają perfekcyjnie utrzymane zeszyty i pędzą do niepozornego, drewnianego budynku stojącego na palach na wybrzeżu. Nie idą do szkoły, […]

Boso po raju

kohrong-21

Pod koniec naszego pobytu w Kambodży, całkiem niespodziewanie trafiliśmy na tropikalną wyspę. Nie mieliśmy tego w planach, aż do przyjazdu do Tajlandii, bo w końcu to tam są te wszystkie kultowe, backpackerskie mekki, które koniecznie trzeba odwiedzić, Pomyśleliśmy jednak, że fajnie byłoby zakończyć pobyt naszych przyjaciół jakimś relaksującym akcentem, a i nam, po trzech miesiącach […]