Nabici w butelkę

Jiuzhaigou

Jakiś czas temu w magazynie podróżniczym zobaczyłam fotoreportaż o Parku Narodowym Jiuzhaigou. Krystalicznie czyste, turkusowe jeziora, złote liście jesiennych drzew i zapierający dech w piersiach górski krajobraz. Prawie jak chorwackie Jeziora Plitwickie, tylko lepsze. Pomyślałam wtedy, że to najpiękniejsze miejsce na ziemi i postanowiłam, że muszę je zobaczyć.

Rzeczywistość okazała się jednak brutalniejsza. Park Narodowy Jiuzhaigou znajdujący się w północnym Syczuanie, to jedna z największych pułapek turystycznych w Chinach. Na miejsce dotarliśmy z Langmsi w Gansu, trzema różnymi środkami transportu, znużeni i głodni. Słyszeliśmy, że cena biletu jest kosmiczna, więc postanowiliśmy sprawdzić to w pierwszej kolejności: 150zł za wstęp do parku narodowego na jeden dzień (sic!), a jeśli komuś się poszczęści, to 100zł z legitymacją studencką (a nie zapominajmy, że jesteśmy w Chinach). Na to jednak byliśmy po części przygotowani, więc zajęliśmy się innymi, niecierpiącymi zwłoki sprawami. Miasteczko, które wyrosło przy wejściu do parku to całkowicie sztuczny twór, zaopatrujący tylko i wyłącznie turystów. Banany, są tu cztery razy droższe, nie wspominając o takim luksusie jak porządny obiad. Z hostelami wcale nie jest lepiej : miejsce, które dumnie nosi plakietkę International Hostel życzy sobie 40zł za nocleg w pokoju z 15 innymi osobami. Szukanie tańszej opcji zajęło nam dobre kilkadziesiąt minut, wliczając w to kilkukilometrowy marsz w nagłym deszczu. Pod koniec było nam już wszystko jedno, byleby mieć dach nad głową i zdecydowaliśmy się na tani pokój za 30zł (sic!): w piwnicy, bez okna, rozmiarów 2×2 metry. Podejrzewam, że tej nocy tamtejszy dozorca nie miał gdzie spać.

Moje małe marzenie dość znacznie uszczerbiło nasz budżet. Przez dwa dni spaliśmy w piwnicy i żywiliśmy się zupkami chińskimi. Przepiękne jeziora dzieliliśmy z tysiącami chińskich turystów, którzy ciągle chcieli robić sobie z nami zdjęcia nowiutkimi tabletami.

Czy było więc warto?

Zdecydowanie!

Park Narodowy Jiuzhaigou to jedno z najpiękniejszych miejsc jakie widzieliśmy! Teren parku jest ogromny i oferuje bardzo dużo możliwości. Czasem nawet uda się uciec od tłumu turystów, którzy najczęściej podążają jedną utartą ścieżką. Warto spędzić tam więcej niż jeden dzień, choć dla nas było to niemożliwe ze względu na cenę biletu.

Park Narodowy Jiuzhaigou, Chiny

Park Narodowy Jiuzhaigou, ChinyPark Narodowy Jiuzhaigou, ChinyPark Narodowy Jiuzhaigou, ChinyPark Narodowy Jiuzhaigou, ChinyPark Narodowy Jiuzhaigou, ChinyPark Narodowy Jiuzhaigou, jesień, ChinyTradycyjne stroje, mieszkańcy, Park Narodowy Jiuzhaigou, ChinyPark Narodowy Jiuzhaigou, wodospad, ChinyPark Narodowy Jiuzhaigou, wodospad, ChinyPark Narodowy Jiuzhaigou, ChinyWodospad w Parku Narodowym Jiuzhaigou, ChinyGóry w Parku Narodowym Jiuzhaigou, ChinyPark Narodowy Jiuzhaigou, Chiny

Czy podobnie jest z pobliskim Parkiem Narodowym Huanglong, który oferuje piękne, panoramiczne widoki na wapienne tarasy wypełnione wodą? Tak i nie. Tak, bo jest drogi (140zł), bo ciężko kupić coś do jedzenia w normalnej cenie, a wokół są tylko drogie hotele. Nie, bo w tym wypadku, to co oferuje park nie jest warte swojej ceny. Jest tylko jedna ścieżka, której przejście zajmuje około 3h i uciec od tłumów właściwie się nie da. Widoki, owszem są piękne, ale nie ma tam miejsca na ciszę i kontemplację. Jest za to ślepe podążanie za stadem.

Tarasy wapienne w Parku Narodowym Huanglong, ChinyTarasy wapienne w Parku Narodowym Huanglong, ChinyPark Narodowy Huanglong, ChinyTarasy wapienne, Park Narodowy Huanglong, ChinyTarasy wapienne, Park Narodowy Huanglong, ChinyTarasy wapienne w Parku Narodowym Huanglong, ChinyPark Narodowy Huanglong, ChinyTarasy wapienne w Parku Narodowym Huanglong, ChinyTarasy wapienne, Park Narodowy Huanglong, ChinyWięcej zdjęć z Jiuzhaigou i Huanglong w galerii:

Jiuzhaigou i Huanglong 15-16.08.2012

6 Responses to “Nabici w butelkę”

  1. paralecitam pisze:

    Witam. Bylem i widzialem. Mieliscie duuuzo szczescia z pogoda. Nam niestety sie to nie udalo. Bylo szaro, buro i tloczno. Do przepieknych widokow trzeba niestety slonca by przegladalo sie w rozbitych kawalkach boskiego lustra,z ktorego jak glosi legenda powstaly jeziora. W zwiazku z pogoda ominela nas wiekszosc atrakcji widokowych, ktore po prostu schowaly sie za chmurami lub we mgle. Ziuzia Go to dosc droga pulapka, ale warta kolejnych odwiedzin. Podobno najpiekniejsza w listopadzie. I luda mniej…Wogole Chinczycy w masie, szczegolnie walczacy o dostep do autobusu w deszczu to mistrzowie swiata nie do pokonania, ale w pojedynke serdeczni i mili. A kuchnia syczuanska…Hmm Rozmarzylem sie. Pozdrawiam.

  2. v pozycja pisze:

    Kolor tej wody – magia :)

  3. Emilia pisze:

    Nigdy nie interesowałem się tak Chinami i muszę przyznać że park wygląda zjawisko, szkoda tylko że takie tłumy. Trafiłam na waszego bloga 2 dni temu i czytam wszystko od samego początku. Podoba mi się wasza autentyczność. Nie zalewacie ludzi tylko ładnymi obrazkami a piszecie tak jak jest naprawdę ☺ Czytam dalej

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Dzięki za szczery komentarz! Ogromnie cieszymy się że blog Ci się podoba, a nasza praca nadal jest doceniana :)

  4. Emilia pisze:

    A tak przy okazji to nie wiem czy byli to zamierzone czy nie, wszytskie te zdjęcie na na stronę podroze.onet.pl i nie są wami podpisane