W Wąwozie Skaczącego Tygrysa

tigers

W Wąwozie Skaczącego Tygrysa 5000-metrowe góry wpadają pionowo w wody rozpędzonej Jangcy. Przez szesnaście kilometrów rzeka płynie wąską szczeliną, z impetem rozbijając się o twarde skały. W porze suchej niebieska i błyszcząca, podczas monsunu zamienia się w brzydką, brunatną maź.

Trekking zboczem wąwozu to jedna z najpopularniejszych tras w Chinach i jak na taką, wyjątkowo pusta. Chińscy turyści nie lubią się przemęczać, więc zwykle oglądają wąwóz z perspektywy drogi biegnącej jego dnem. Co jakiś czas zatrzymują się na zdjęcia w punktach widokowych, a nam zostawiają mało uczęszczany szlak, który dzielimy jedynie z kilkoma innymi, zachodnimi turystami.

Jangcy, Wąwóz Skaczącego Tygrysa, Chiny

Wyruszamy wcześnie rano drogą pnącą się łagodnie pod górkę. Oddech stabilny, tempo równomierne – ze względu na niezbyt wyszukaną kondycję muszę o tym wszystkim pamiętać. Idzie mi zadziwiająco dobrze, oddech mam przyspieszony, ale do opanowania. Może te dwa miesiące z plecakiem jednak coś dały? Problemy sprawia mi właściwie tylko końcowy odcinek podejścia, dumnie nazwany 28-ma zakrętami. Morderczy kawałek pnie się prawie pionowo pod górę, ale możliwość policzenia zakrętów jest bardzo motywująca. Na dziesiątym przystanek. 18, 19… 20 – przystanek. 27, 28 i wreszcie jesteśmy na szczycie.

Wąwóz Skaczącego Tygrysa, Chiny

Potem trekking przypomina bardziej spacer po parku, niż chodzenie po górach (nie żebym narzekała). Piaszczysta ścieżka, wysoko ponad wodami Jangcy, prowadzi płasko przez wioski i spływające z gór strumienie. Za każdym zakrętem otwierają się coraz piękniejsze krajobrazy. Z czasem ścieżka zamienia się w szlak wydrążony w skale. Robi się wąsko i bardziej spektakularnie. Uważnie stawiamy każdy krok, żeby nie podzielić losu kilku turystów, którzy ponoć spadli na dno wąwozu.

Wąwóz Skaczącego Tygrysa, ChinyWąwóz Skaczącego Tygrysa, ChinyWąwóz Skaczącego Tygrysa, Chinytrekking w Wąwozie Skaczącego Tygrysa, ChinyMarcin Paczek

Ostatnie kilkadziesiąt minut to strome zejście do wioski położonej na poziomie drogi, gdzie znajdujemy miejsce na nocleg. Mimo że przewodniki polecają zatrzymanie się w jednym z hoteli na górze, trasę bez problemu da się przejść w jeden dzień. Tak robią wszyscy napotkani przez nas turyści, tak robimy i my.

Następnego dnia można wrócić prosto do miasta, albo dla rozrywki zejść kolejne kilkaset metrów w dół do miejsca z którego skakał tytułowy tygrys. Takich miejsc jest kilka, tak jak jest kilka ścieżek prowadzących do rzeki. Ta wybrana przez nas, wybrukowana śliskimi kamieniami, schodzi po prawie pionowym klifie na dno wąwozu. Już samo zejście nie jest proste, ale prawdziwa adrenalina zaczyna się gdy pojawiają się zawieszone na skałach drabiny. Pierwsza z nich jest stosunkowo krótka i wygląda stabilnie, więc zadowoleni z siebie, pokonujemy ją z uśmiechem na ustach. Przy drugiej, mina już nam trochę rzednie. Wysokość: ok. 20 m. Nachylenie: więcej niż 90 stopni. Idący przed nami Nadav krzyczy: „Nie ma mowy!” Jego kumpel idący za nami oznajmia, że jest inna droga. Oddychamy z ulgą i bezpiecznie schodzimy kamienistą ścieżką na sam dół.

W drodze powrotnej niektórzy jednak nie potrafią sobie odpuścić. „Wchodzimy drabiną! – popisuje się Marcin. Reszta chłopaków też idzie, więc co innego mi pozostaje? Walczę ze swoim lękiem wysokości, stawiam krok za krokiem, nie patrzę w dół. Gdzieś w trzech czwartych wysokości, gdy nachylenie 90 stopni zaczyna się zwiększać, a drabina odchyla się w kierunku przepaści, puszczają mi nerwy. Nadal nie patrzę w dół, ale jakimś cudem mój umysł dokładnie widzi to co jest pode mną. Ręce zaczynają się męczyć, stopy stawiam coraz bardziej niepewnie. Staję na moment, ale co mogę zrobić? Zbieram w sobie wszystkie siły i idę dalej, na sam szczyt. Marcin pomaga mi zejść z drabiny i gdy wreszcie staje na twardym gruncie, daje upust emocjom krzycząc w niebogłosy na mojego Bogu ducha winnego męża. No cóż, chciałam wchodzić to mam. Po takim zastrzyku adrenaliny, kolejne kilkaset metrów w górę pokonuję co najmniej jak wytrawny taternik. Jeszcze dzień wcześniej się z takich opinii śmiałam, ale mimo wszystko Wąwóz Skaczącego Tygrysa okazał się być odrobinę niebezpieczny.

Wąwóz Skaczącego Tygrysa, ChinyJangcy, Wąwóz Skaczącego Tygrysa, ChinyJangcy, Wąwóz Skaczącego Tygrysa, ChinyWięcej zdjęć z Wąwozu Skaczącego Tygrysa w galerii:

Wąwóz Skaczącego Tygrysa 28-29.10.2012

Dodaj komentarz