Po zmroku w Manili

manila

Pierwszym i najlepszym źródłem wiedzy o miejscu, do którego przybywasz jest kierowca taksówki, którą pokonujesz drogę z lotniska do miasta. O ile taksówkarz mówi językiem, którym i ty władasz, co na Filipinach akurat nie jest problemem, możesz dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o mieście, w którym spędzisz najbliższe kilka dni/miesięcy/lat. My, jak do tej pory, nie byliśmy zbyt wiernymi klientami taksówkarzy, ale po wylądowaniu w Manili późnym wieczorem, pokornie stanęliśmy w kolejce na postoju.

Po 30 minutach przychodzi kolej na nas. Podjeżdża taksówka, kierowca z trudem wciska plecaki do bagażnika i zaczyna:

– Pierwszy raz w Manili? – pyta on.

– Tak, tak, pierwszy raz w Manili, pierwszy raz na Filipinach. – normalnie nigdy nie zdradzilibyśmy się, że jesteśmy w jakimś miejscu pierwszy raz, ale że taksówka zapłacona została z góry i wiemy gdzie jedziemy, to czujemy się bezpieczniej.

– No to witamy w Manili! Tutaj taksówkarze są dobrzy i uczciwi, nie to co w Kuala Lumpur, więc nie musicie się bać. Ale na ulicy to uważajcie, bo jest niebezpiecznie. Szczególnie po zmroku.

– Naprawdę? Nie słyszeliśmy, żeby było niebezpiecznie. Ale co? Kradną? Napadają? – pytamy z lekkim przymrużeniem oka. Nigdy w Azji nie czuliśmy się zagrożeni, więc czemu tu miałoby być inaczej?

– Nie no, idzie człowiek ulicą i nagle mu spluwę do głowy przystawiają i każą opróżniać kieszenie. Wszystko zabierają, byle się tylko nie stawiać. – mówi on, całkiem poważnie.

– O kurcze, aż tak? – stajemy się nieco, można powiedzieć, zaniepokojeni – Ale to tylko turystów tak napadają, czy lokalnych też?

– Białych, lokalnych, nie ma znaczenia. U nas jest dużo biedoty i dużo bezdomnych. Szczególnie w waszej dzielnicy. Zresztą sami zobaczycie.

Podjeżdżamy pod bramę naszego hotelu. Z budynku wychodzi strażnik, pyta czy mamy rezerwację i wpuszcza nas do środka, uprzednio dokładnie spisując numery rejestracyjne pojazdu. Zostawiamy bagaże i schodzimy do recepcji, by zaczerpnąć informacji z drugiego źródła. Także i tu ostrzeżeniom nie ma końca: żebyśmy zostawili wartościowe rzeczy w hotelu, byśmy w żadnym wypadku nie wypłacali pieniędzy z bankomatu wieczorem, a idąc na kolację powinniśmy jak najszybciej wyjść na główną ulicę. A w ogóle najlepiej będzie jak poczekamy z tym do rana.

Z kolacją do rana czekać nam się nie uśmiechało, bo żołądki mieliśmy ściśnięte z głodu już od paru godzin, zdecydowaliśmy się więc wyjść z hotelu. Ochroniarz otwiera nam bramę – dopiero teraz widzimy, że nosi broń. Wcześniej nie zauważyliśmy również, że po przeciwnej stronie ulicy, na kartonowym posłaniu, śpi cała rodzina. Trójka dorosłych i kilkoro dzieci, łącznie siedem osób, mieszka na chodniku przed naszym hotelem. Szybkim krokiem przemierzamy kolejne metry idąc po jezdni, bo na chodniku co chwilę natykamy się na kolejne osoby. Jesteśmy zszokowani, bo takiej ilości bezdomnych nie widzieliśmy od czasu pobytu w Indiach.

Kontrast jest olbrzymi: masy manilskiej biedoty mieszkającej u stóp elskluzywnych hoteli. Przed każdym z nich stoi kilku uzbrojonych strażników, którzy dokładnie sprawdzają lusterkiem podwozie wjeżdżających samochodów. Na głównej ulicy, za hotelami, zaczyna się duży parking. Wśród drzewek, na kawałku zieleni, umościli sobie posłanie kolejni bezdomni. Parkingowy przechadza się spokojnie, ale do pasa przypięty ma pistolet. Przy wejściu do centrum handlowego ochroniarze dokładnie przetrzepują torby i plecaki każdej wchodzącej osoby – jak się później okazało nie tylko w nocy.

Tyle ostrzeżeń i środków ostrożności widocznych na ulicach, że w końcu uwierzyliśmy w niebezpieczeństwo, które w Manili czycha na każdym kroku. Przez kilka dni wychodziliśmy z hotelu bez aparatu, tylko z drobnymi w kieszeni, w nocy rozglądając się bacznie dookoła.

Po raz pierwszy w Azji byliśmy przestraszeni, a to nie pomagało nam się czuć komfortowo.

Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić: do bezdomnych, biedy, strachu. Po jakimś czasie nie zwraca się na to po prostu uwagi. Podczas naszego trzeciego, niespodziewanego pobytu w Manili, wyciągnęłam wreszcie aparat z hotelowego sejfu i zaczęłam filmować życie manilskiej ulicy. Nic nam się nie przydarzyło, ani za pierwszym, ani za drugim, ani za trzecim razem. Może mieliśmy szczęście, a może nie jest tam wcale tak strasznie, jak wszyscy mówią.

10 Responses to “Po zmroku w Manili”

  1. Uwielbiam ostatnio czytać relacje z pobytu w Manili, bo nieprzerwanie ciekawi mnie sposób spojrzenia innych osób na tę metropolię:)
    Pozdrawiam! I mam nadzieję, że jeszcze gdzieś, kiedyś będzie okazja spotkać się raz jeszcze!

  2. Miły to był wieczór, to fakt:)))
    Ale mimo wszystko nie zdawałam sobie sprawy, że mieliście aż tak bardzo negatywne pierwsze wrażenia;)

    • paczkiwpodrozy pisze:

      To fakt, mieliśmy dość mieszane uczucia. Ale głównie chodzi o nagonkę jaką wszyscy wokół nas zrobili na Manilę jak tylko przyjechaliśmy. Albo za nim przyjechaliśmy, jeśli pamiętasz to też nas ostrzegałaś. A w gruncie rzeczy nie doświadczyliśmy na własnej skórze czy to prawda.

  3. Tak, pamiętam, jak opowiadaliście o pierwszym dniu w Manili…
    W kwestii ostrzegania – ostrzegałam, bo ja nie tyle znam te wszystkie historie z opowieści, ile znam osoby, które miały tego pecha być poszkodowanymi. Nie miałam świadomości, że uczestniczę w nagonce;)
    Odpukać, mnie do tej pory też ominęły wszelkie mało przyjemne sytuacje;)

  4. Monika pisze:

    No właśnie my padliśmy ofiarą nieszczęsnego napadu w Manili.mJedziemy jepnejem po zmroku :( wchodzi 2ch gości z nożami i każe nam oddawać pieniądze , telefony i aparaty.
    Bylismy w szoku ,kierowca zastraszony jechał dalej a oni obrabiali naszego kolege ktory miał sporo gotówki, zabrali mu też telefon. Odemnie trzykrotnie chciał aparat canon 5d i obiektyw L …. Powiedzialam że to moja praca i prosiłam go aby nie zabierał…cudem mnie zostawił ( stwierdzili pewnie że maja dość gotówki)
    Na policji stwierdzili że to normalka, i zebysmy sie cieszyli ze nie mielismy laptopów. policjant odwiozł nas na dworzec bo jechalismy do batad.
    Wracajac z batad o 4-5 w nocy czekalo sporo taksówek wiec wzielismy jedna z nich aby jak najszybciej znaleźć się na lotnisku …. Weszlismy so taksy i taksówkarz po zamknięciu drzwi pyta czy mamy jakieś kosztowność tj laptopy,aparaty …. Więc my w szoku kolejnym przestaszeni mówimy ze nie mamy nicz oprócz ciuchów….nie wiem dlaczego o to pytał….może chodziło mu o cło …w każdym razie zobaczyliśmy tą ciemną stronę Manili.
    Dobrze że o tym piszecie, bo na polskich stronach brak takich opisów i relacji z tego miasta.

  5. Deawu pisze:

    Fajna wycieczka do innej kultury, kraju, tylko szkoda że strach towarzyszy zwiedzaniu, nie wiem czy tylko tak mówią że jest niebezpiecznie ale strażnicy pewnie nie są tam dla ozdoby, pozdrawiam i życzę, spokojnych i ciekawych wypraw

  6. CTRLPLUSALT pisze:

    Świetne są te opowiadania. Zazdroszczę przygód i podróży.

  7. monika pisze:

    ,,Ale do wszystkiego można się przyzwyczaić: do bezdomnych, biedy, , ,Przykre jest ze ludzie juz publicznie bez uczuc pisza cos takiego .Moze przed Panstwem sie powinno usowac bezdomnych z ulic jak to Przed przyjazdem papieża Franciszka tamtejsza policja wyłapywała w Manili dzieci ulicy i zamykała je w aresztach aby Panstwo na wakacjach czyli sie komfortowo?a moze powinno sie pomoc takim ludziom mijajac na ulicy ?hm,,,,kazdego dnia wybieramy dobro i zlo ,ludzie krytykuja co sie dzieje na swieci ale sami nie chca pomagac…..jakie to przykre

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Moniko, przykro nam że tak odebrałaś to co napisaliśmy. Może nie zabrzmiało to dokładnie tak, jakbyśmy chcieli. Chodziło nam raczej o to, że przy którymś pobycie w Manili przestaliśmy się bać. To co wcześniej napawało nas strachem, teraz okazało się po prostu ludzkie. I owszem nie raz podarowaliśmy rodzinie mieszkającej przed naszym hotelem jedzenie, ale rozmiar biedy jest tam tak ogromny, że mimo iż pomoc pojedynczych osób jest ważna, to tylko władze są w stanie naprawdę poprawić sytuację tych ludzi.

Dodaj komentarz