5 powodów, dla których nigdy nie polubimy Jukatanu

jukatan

Już w chwili kiedy z przyjemnie chłodnych terenów Chiapas, wjechaliśmy na parne niziny Półwyspu Jukatan, wiedziałam że to nie miejsce dla mnie. Ubrania zaczęły przyklejać się do naszych spoconych ciał, a każdy kilometr na motocyklu przypominał wjeżdżanie w gorące powietrze suszarki do włosów. Przystanki, zamiast odpoczynkiem, kończyły się desperackim szukaniem cienia, a jak najszybsze zdjęcie grubych, motocyklowych ciuchów stało się priorytetem po dojechaniu do celu. Ciężkie powietrze sprawiało, że nie mogliśmy spać, a przez ponad 90% wilgotność nawet najmniejszy wysiłek przychodził nam z trudem. Budziliśmy się zmęczeni i zmęczeni kładliśmy się do łóżek, choć przebieg naszego dnia można spokojnie nazwać „nicnierobieniem”. Już wtedy, w tych pierwszych dniach, czułam że nie polubię Jukatanu, choć pogoda okazała się zaledwie najmniejszą z jego wad.

Po pierwsze: ceny

 

Na Jukatanie prawie nic nie można zrobić za darmo. Wszystko kosztuje i to znacznie więcej niż w pozostałej części Meksyku. Droższe są noclegi, jedzenie, nie mówiąc już o atrakcjach. Za cenę pokoju z łazienką (ok. 250 pesos), tutaj dostaniemy zaledwie kilkunastoosobowe dormitorium, owoce są droższe niż w Polsce, a koszt ulicznego jedzenia trzeba pomnożyć razy półtora. Ale to wszystko nic, nadal można przecież podróżować, choć trochę mniej wygodnie. Różnice odczuwa się dopiero przy atrakcjach. Weźmy choćby prekolumbijskie ruiny: w całym Meksyku wstęp do tych najbardziej znanych kosztuje 59 pesos, nie ważne czy jest to oblegany przez turystów Teotihuacan, czy mniej znaczące starożytne miasto. Na Jukatanie, rząd pobiera za wstęp tę samą kwotę, a władze stanu drugie tyle. Czasami trzeba jeszcze zapłacić za wejście do rezerwatu biosfery, utrzymanie drogi, obowiązkowy pokaz Światła i Dźwięku, który odbywa się za 10 godzin i cena rośnie do ponad 200 pesos. To tylko $15 powiecie –  może niewiele, ale tylko dlatego, że ruiny są własnością państwa. Wszystko co leży w rękach prywatnych kosztuje znacznie więcej. Wejście do niektórych parków rozrywki to koszt nawet $100, w zaporowych, amerykańskich cenach jest też nurkowanie, snorklowanie, cenoty, alkohole, restauracje i wszystko z czego na co dzień nie korzysta statystyczny García. Na szczęście plaże są darmowe, przynajmniej w teorii, bo według meksykańskiego prawa, plaża nie może być własnością prywatną. W praktyce, dojście do większości wybrzeża blokują hotele, więc plaża publiczna, to tylko niewielki jego fragment, do którego poprowadzono drogę. Taka publiczna plaża jest w Akumal – słynna z dużej ilości żółwi pływających w przybrzeżnych wodach, ale choć wstęp na plażę jest darmowy, to nie zapomnijcie gotówki! Żeby wejść do wody trzeba wypożyczyć kamizelkę ratunkową – dla „ochrony” żółwi i rafy oczywiście. To klasyczne zdzieranie z turystów, ostatecznie położyło nas na łopatki.

jukatan-1

Po drugie: turyści

 

Sami jesteśmy turystami, więc narzekanie na fakt, że na Jukatanie jest zbyt dużo turystów, nazwiecie pewnie hipokryzją. Niech będzie, jesteśmy hipokrytami, ale nasza tolerancja ma swoje granice. Ostatni raz takie tłumy widzieliśmy w Chinach, choć były to tłumy innego rodzaju. Te, lepiej porównać by było z Bali, z tym że Bali wypada w tym zestawieniu dość blado. Tam udało nam się uciec od wycieczek, autokarów i zatłoczonych plaż, na Jukatanie – niestety nie. Staramy się nie myśleć jak wygląda Cancun, albo Chichen Itza, choć w obu przypadkach wystarczy spojrzeć na zdjęcia w internecie, by stwierdzić że jest tłoczno. Bardzo tłoczno. My swoją opinię budowaliśmy na rzekomo mniej turystycznych miejscach, jak spokojne Valladolid. Nawet ono, codziennie wieczorem, przeżywa najazd autokarowych turystów. Punktualnie o 18:00 na głównym placu pojawia się karawana kolorowych autokarów, które „wypluwają” turystów na kilkanaście minut w drodze powrotnej z Chichen Itza do Cancun. Zatłoczone centrum na szczęście szybko się opróżnia i o 19:00 po wycieczkach nie ma nawet śladu. Rzadko kiedy jest tak łatwo, na przykład ruiny w Tulum nie opróżniają się nigdy. To jedyne prekolumbijskie miasto w całym Meksyku, gdzie wstanie o świcie nie zagwarantowało nam ani chwili spokoju i samotności. Wycieczki ustawiają się przed kasą już o 7:55, a o 8:05 zaczyna jeździć tramwaj na kółkach, transportujący leniwych turystów od parkingu do kas. Jedynym sposobem na zrobienie wolnych od turystów zdjęć, był szalony bieg po kilka porannych ujęć. Nie wspomnę już o zatłoczonych plażach i parkingach przed cenotami pełnych autokarów, wspomnę za to, że na Jukatanie byliśmy w porze deszczów i huraganów, zwanej niskim sezonem. Wyobrażenie sobie jak Riviera Maya wygląda w sezonie wysokim, przekracza nasze skromne możliwości.

jukatan-3

Po trzecie: amerykanizacja

 

Amerykańscy turyści to kategoria sama w sobie. Nie mamy nic przeciwko jednostkom (z góry przepraszamy wszystkich naszych amerykańskich znajomych, którzy na szczęście nie będą w stanie tego przeczytać), ale wkurza nas, że wszędzie gdzie się pojawią, próbują stworzyć „małą Amerykę”. Gdyby ktoś zawiązał mi oczy i zawiózł na wyspę Cozumel, mogłabym przysiąc, że jestem w USA. Na nabrzeżu pełno jest sklepów ekskluzywnych marek i drogich jachtów. Nawet w tańszych miejscach ceny podawane są w dolarach, a turysta płacący w pesos, to zjawisko co najmniej dziwne. Czasami przelicznik peso do dolara jest tak słaby, że faktycznie bardziej opłaca się przyjechać z portfelem pełnym amerykańskiej waluty. Nawet tacos w ulicznej budce, zamiast zwyczajowych 8 lub 10 pesos, dla wygody kosztuje 13, czyli dokładnie jednego dolara. Najgorsze jest jednak to, że każdy z góry zakłada że nie potrafisz mówić po hiszpańsku i że jesteś z USA, a określenia americano/americana prześladują Cię na każdym kroku. Nikt nawet nie pomyśli, że możesz nie być Amerykaninem/Amerykanką.

jukatan-4

Po czwarte: tylko dla wybranych

 

Byliśmy przygotowani na to, że w Cancun wielopiętrowe hotele-molochy wyrastają z morza. A właściwie, to po prostu stwierdziliśmy, nic tam po nas. Na co, natomiast, zupełnie nie byliśmy przygotowani to fakt, że przez całą drogę wzdłuż Riviera Maya, od morza będzie oddzielał nas płot. Płot, za którym kryją się luksusowe resorty i parki rozrywki, oraz plaża, która choć w teorii publiczna, to tylko dla wybranych. Co kilkanaście kilometrów są, co prawda, w płocie „dziury”, a znaki wskazują na dostępną dla wszystkich plażę, ale przy takiej ilości turystów (i miejscowych) to zdecydowanie za mało. Publiczne plaże są zatłoczone i utraciły większość swojego uroku, choć piasek nadal jest biały jak śnieg, a morze niewiarygodnie turkusowe. W samym Tulum, słynącym przecież z nadzwyczaj pięknej plaży, resorty ciągną się jeden za drugim przez 7 km. Potem zabudowa się urywa, ale plaża biegnie dalej, w Rezerwacie Biosfery Sian Ka’an. Udaliśmy się tam w poszukiwaniu spokoju i izolacji, oraz miejsca, w którym będziemy mieć ten raj wyłącznie dla siebie. Niestety mimo braku infrastruktury, od morza nadal oddzielał nas płot,  za którym był tylko fragment niezagospodarowanego terenu i plaża – niedostępna dla nikogo. Dopiero po około 20 km płot zniknął, a droga zbliżyła się do brzegu. Szkoda tylko, że nie było już plaży, tylko podmywany przez fale skrawek zaśmieconego wybrzeża.

jukatan-2

Po piąte: my sami

 

Musimy przyznać, że w niechęci do Jukatanu jest trochę naszej, własnej winy. Nie jesteśmy plażowiczami, a nad morze wybieramy się głównie po to, by nurkować. Górskie krajobrazy zachwycają nas znacznie bardziej, niż morskie, a właściwie jedynym miejscem morsko-plażowym, które nas naprawdę urzekło, była Indonezja. Zakochaliśmy się w jej dziewiczym pięknie, izolacji, obfitości zwierząt i nietkniętej ludzką ręką przyrodzie, czyli we wszystkim czego nie ma na Riviera Maya. Według nas, to taki raj utracony, bo choć nawet nam udało się dostrzec jego piękno, to rajem można je było nazwać może 100 lat temu. Turystyka, nieprzemyślana ekspansja i tłumy ludzi zabrały mu wszystkie atrybuty rajskości i nawet palmy kokosowe tu nie pomogą. Mamy nadzieję, że uda nam się zobaczyć Karaiby w innej odsłonie i okaże się, że mimo wszystko trochę lubimy tropiki. Jak na razie, jesteśmy na nie.

40 Responses to “5 powodów, dla których nigdy nie polubimy Jukatanu”

  1. L. pisze:

    Glownym problemem jaki widze czytajac wasz wpis jest wybor przystankoiw. Po prostu jezdziliscie po maksymalnie popularnych wsrod turystyki masowej miejsc zamiast moze zrobic troszke glebszy research i poszukac tych pomiedzy (a takich swietnych jest wiele). Ciche, expackie Puerto Morelos, piekny, dziki X’calak ze swietnym nurkowaniem czy nierozwinieta wysepka Holbox to tyko kilka swietnych propozycji. Yucatan jest swietny, a ta masowka to tylko jedna perspektywa chociaz na pewno moze sie dac we znaki. Pozdrawiam.

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Masz rację. Te bardziej turystyczne miejsca tak nas zniechęciły, że postanowiliśmy nie zagłębiać się dalej. Tylko na Holbox mieliśmy w planie jechać, żeby zobaczyć rekiny wielorybie, ale $120 to dla nas zdecydowanie za dużo. Może gdyby chociaż ceny były niższe, spróbowalibyśmy poszukać mniej uczęszczanych miejsc.

      • helena pisze:

        Zgadzam sie z L. Nam sie spodobal Campeche, pienkne kolorowe miasteczko, puste kiedy my tam bylismy (pazdziernik). Rezerwa naturalna Celestun tez byla dla nas niespodzanka. Nie byliscie w Merida? Duzo ludzi, raczej meksykanie, ale atmosfera niesamowita (Paseo de las animas) i duzo zeczy za darmo. Ostatnia propozycia: laguna de Bacalar. Ale prawda ze Yucatan jest niestety coraz drozszy i pelen polnocnych amerykanow. Czeba z daleka omijac Cancun y Chichen Itza.

  2. A ja byłam w Tulum w lutym 5 lat temu i były pustki :D, nocleg 250 pesos, a do cenotes pojechałam za parę pesos rowerem:D. i Isla Mujeres też zaliczałam, znalazłam hostel prowadzony przez Argentyńczyków, niedrogi też ok 250 pesos, ale fakt ,że dostęp do plaży był ograniczony przez paskudne hotele.

  3. Ola! I tego Ci mega zazdroszcze, ze tam bylas!! Ja sie niestety Jukatanem tez bardzo rozczarowalam, choc sam w sobie naturalnie piekny, to niestety, ale przez ludzi byl troche pieklem… Nie dopisaliscie jeszcze tego, ze ludzi nie mowiacych traktuja inaczej i wiecej od nich kasuja. Jak wypozyczalam Jeepa na Cozumelu i robilam rezerwacje przez telefon w j. Hiszp to Pan sie zdziwil gdy mnie zobaczyl, ze nie jestem meksykanka i powiedzial ´wiesz, normalnie gringo kasujemy 70 dolcow, nie 50…)….

  4. Katarzyna nie wiedzieliśmy tego, bo wtedy nie za wiele jeszcze po hiszpańsku mówiliśmy, ale zupełnie nas to nie dziwi :)

  5. Kasia, jest po co wrocic! Jestem przekonana, ze tam by Ci sie spodobalo :-)

  6. Isla mujeres I pocna hostel daja rade my bylismy w listopadzie I bylo super
    Malo ludzi piekne plaze nurkowanie tez super
    Cancun I chichenitza to porazka po calosci tu sie zgadzam
    Za to Cancun to swietna Baza wypadowa na Cube bilety 300$ ale warto bo to calkiem inny swiat

  7. Kasia Fryza pisze:

    jedzmygdzies.pl właśnie wróciliśmy z Meksyku. Byliśmy zarówno w Oaxaca, Chiapas, ale i na Jukatanie. Jak się Jukatan tylko z Cancun utożsamia to faktycznie jest słabo. I mimo, że faktycznie Chiapas jest ciekawszy to my znaleźliśmy naprawdę fajne miejsca i na Jukatanie. Niestety w dzisiejszych czasach trzeba się troszkę natrudzic czasami, żeby znaleźć miejsce zupełnie odludne zwłaszcza tam, gdzie jest piękne morze i słońce. Meksykanie traktowali nas rewelacyjnie, a „gringo” nazywają Amerykanów i ich faktycznie nie lubią nie tylko na Jukatanie i z tego co widzieliśmy mają swoje powody, ale Polaków lubią – wystarczy się do tego przyznać :). My jak powiedziliśmy, że jesteśmy z Polski to zawsze mieliśmy taniej. Prawda jest taka, że ludzie wszędzie robią piekło. My rozczarowaliśmy się Polską mentalnością po powrocie, bo w Meksyku wszyscy się do nas uśmiechali,a tu niestety jak zwykle :) – mrok.
    A Cancun to faktycznie masakra jest, ale nie można wymagać od tego miejsca za wiele, to tak jakby skreślić całe polskie wybrzeże, bo Władysławowo jest słabe.

  8. Tomasz chcieliśmy jechać na Kubę, ale tym razem $300 okazało się zbyt dużo. Następnym razem!

  9. A ja właśnie jestem w Mexico City, gdzie jest pochmurno,chwilami pada i temperatura nie przekracza 25 stopni. Innymi słowy idealna pogoda na zwiedzanie :)

  10. Cenne informacje, miałam zupełnie inną wizję Jukatanu. Pozdrowienia Kochani!

  11. Czyściej niż w Tunezji przynajmniej…

  12. Ola pisze:

    Hej, widzę po komentarzach, że wiele osób było już na Jukatanie :) My się wybieramy do Meksyku na przełomie lutego i marca (to chyba poza sezonem trochę, więc może nie będzie tłumów) – Mexico City, Oaxaca, Chiapas, a na końcu właśnie Jukatan. Macie może jakieś sprawdzone mniej turystyczne miejsca? Żeby był spokój i nie było tego turystycznego koszmaru właśnie? Bo się przeraziłam i nie wiem teraz gdzie się tam zatrzymać i czy w ogóle warto na dłużej 😉

  13. Monika pisze:

    Gdyby nie to, że byłam na Jukatanie i że wiem, że Jukatan jest całkiem fajny, po przeczytaniu tego wpisu na pewno nie chciałabym tam jechać.

    Jeśli chodzi o tłumy to mam wrażenie, że wiele osób inne kryteria tłumów stosuje do Europy a inne do krajów pozaeuropejskich, bo szczerze mówiąc jeszcze nigdy chyba nie spotkałam takich tłumów jakie są w wielu turystycznych europejskich miastach.
    Że są Amerykanie? Trudno się dziwić – w końcu w czasie wakacji Polaków w Pradze też jest mnóstwo 😉
    Cozumel… hm… a byliście z drugiej strony wyspy? Gdzie plaże są piękne i puste? I czy próbowaliście znaleźć tacos w jakiejś mniej turystycznej części? – bo ja pamiętam taka takie fajne miejsce, gdzie było dużo miejscowych…
    Co do plaż… ja byłam zachwycona prawie pustą plażą w Tulum i prawie pustą plażą gdzieś niedaleko Meridy więc gdzieś takie są…

    Z jednym się zgodzę, że to faktycznie hipokryzja narzekać na innych turystów 😀

    Ktoś w jednym z komentarzy słusznie zauważył, że chyba źle wybraliście sobie miejsca – szkoda.

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Moniko, dlatego właśnie cieszymy się, że istnieje możliwość komentowania naszych postów, bo ostatnie czego byśmy chcieli to zniechęcić kogoś do podróżowania. Jukatan nie przypadł nam do gustu i chcieliśmy o tym napisać, ale jest to tylko i wyłącznie nasza opinia. Jesteśmy przekonani, że dla wielu osób jest to wymarzona destynacja, dlatego nie nazwaliśmy powyższego wpisu „Dlaczego nie warto jechać na Jukatan”, tylko „Dlaczego MY nigdy nie polubimy Jukatanu”. To po prostu nie jest miejsce dla nas i wątpię, czy odwiedzenie kilku więcej miejsc, by to zmieniło. A jeśli chodzi o tych nieszczęsnych Amerykanów, to nam zupełnie nie przeszkadza, to że oni tam są, a jedynie to że tak bardzo ingerują w lokalną kulturę i zmieniają wszystko na swoją modłę. Myślę, że Polacy w Pradze nie oczekują, że będą mogli płacić w złotówkach i że wszędzie podawać będą pierogi :)
      Pozdrawiamy i dziękujemy za konstruktywny komentarz!

      • Monika pisze:

        oj, ja bym powiedziała, że wielu polskich turystów oczekuje, że gdzieś będzie podobnie, może tylko bardziej o schabowego chodzi niż o pierogi :) i właśnie tego rodzaju oczekiwania turystów Jukatan jest zamerykanizowany.

        Czy inne części Jukatanu by się wam spodobały czy nie trudno ocenić, bo chyba miejsca które wybraliście chyba były najbardziej nie pasujące dla bacpackerów lubiących nieturystyczne miejsca 😉
        Więc raczej nie chodziłoby o odwiedzenie kilku innych miejsc, ale raczej innych miejsc. Albo może w innym czasie?
        Zdarzyło mi się przypadkowo odwiedzać miejsca, które za pierwszym razem mi się nie podobały, po czym okazywały się świetne – czasami powody były dziwne – jak np. kwestia tego czy miejsce odwiedza się w weekend czy w ciągu tygodnia.

        Chociaż muszę przyznać, że całkowicie zgadzam się z założeniem, że pewne miejsca są nie dla nas nawet jakby inni bardzo chwalili. Jukatan był dla mnie najbardziej turystycznym miejscem jakie odwiedziłam w ostatnich latach i jadąc tam tego oczekiwałam i chyba przez to mi to odpowiadało 😉 nie wiem jednak czy bym chciała wrócić.

        PS. Oglądałam w weekend wasze zdjęcia w poznańskiej kafejce – super 😉

  14. Magda Mamit pisze:

    Hej;-) Jukatan to faktycznie inna bajka ale faktycznie można jeszcze znaleźć odrobinę spokoju. Osobiście zakochana jestem w stanie Chiapas i mam nadzieję jeszcze tam zawitać. Poki co pozdrawiam Was z Wietnamu gdzie tak naprawdę trafilam na Waszego bloga szukając info jak w rozsądnych pieniądzach zobaczyć Ha Long 😉 Wasze wskazówki dalej aktualne 😉 Tym czasem trzymam za Was kciuki i czekam na kolejne relacje :-) Pozdrawiam/ Magda (i zapraszam do siebie: niezadaleko.wordpress.com)

  15. Jolafasola pisze:

    Witam i pozdrawiam Was serdecznie z gory. Zgadzam sie z Wami co do tego ze duza czesc Jukatanu jest bardzo uturystyczniona i faktycznie ceny sa kosmiczne dla turystow. My mielismu szczescie,ze polecielismy w pazdzierniku i nie bylo tlumow. Popelnilismy blad,ze pierwsze 2 wycieczki na Cozumel i do Chichen wykupilismy z biurem. Totalna porazka wszystko bylo nastawione na nasze wydawanie pieniedzy a nie na to,zebysmy cos zobaczyli. Ale na Cozumel sami wynajelismy skuter i zwiedzilismy puste piekne plaze i miejsca. Zgadzam sie,ze wszystko jest pod Amerykanow i to tez nam sie nie podobalo,szczegolnie,ze wszyscy wiwmy jak Ameryka traktuje Meksyk.
    Jak zaczelismy szperac w necie i pytac tubylcow co najlepiej zobaczyc z dala od turystow i jak dojechac, zaczelismy podrozowac na wlasna reke tzw busikami collectivos i bardzo milo sie zaskoczylismy bo wkoncu bez pospiechu i tlumow zobaczylismy przepiekne miejsca. Zaznaczam ze nie jestesmy typowymi backpakerami i lubimy polezec na plazy i nie szczedzimy na pamiatki i dobre jedzonko wiec my bylismy zachwyceni roznorodnoscia Jukatanu ile mozna zwiedzac i jak wiele jeszcze tam jest naturalnego piekna. Takze napewno tam wrocimy po wiecej :))

  16. Mariusz Wasilewski pisze:

    Jakże błedna i niesprawiedliwa ocena Jukatanu. Autorzy nie przygotowali się dobrze do swojej podróży i stąd tyle niezadowolenia. Mieszkałem na Jukatanie przez 4 lata i miałem dom w samym sercu historycznego centrum Meridy, największego miasta na całym półwyspie i najbogatszej aglomeracji obu Ameryk na przełomie XIX i XX wieku. Lokalni właściciele ziemscy mieszkający w pięknych hacjendach dorobili się fortun na produkcji lin sizalowych. Ich majątki były tak wielkie, ze sprowadzali francuskich architektów do budowy swoich pałaców wzdłuż głównej arterii miasta Avenida Paseo de Montejo, zwanej też Champs Elysee de Merida. Pobliskie plaże nad Zatoką Meksykaską są spokojne i bezludne a w cichych pueblach lokalne restauracje serwują znakomite seviche i świeżo smażoną rybę. Są też pyszne kibi, które przywieźli tutaj imigranci z Libanu. Piękne cenotes w Cuzama czy mniej uczęśzczane od Chichen Itza mista majów w Uxmal i Kabah wcale nie są oblężone przez turystów. Polecam odwiedzić ten ciekawszy zakątek Jukatanu by mieć bardziej wyważoną opinię a co do klimatu, trudno mieć pretensję gdy jest się na płaskim terenie otoczonym wodą pod 20 równoleżnikiem. Jak nie lubisz ciepła to jedź gdzie indziej, tylko tam zimą jest chłodno, podczas gdy Jukatan przyjmuje wtedy wielu turystów z reszty tego olbrzymiego kraju a temperatura od listopada do marca oscyluje w granicach perfekcyjnej +25C. Jadę tam znów kupować kolejny dom bo oczarował mnie ten zakątek świata i miasto gdzie każdego dnia możesz znaleźć bezpłatną imprezę kulturalną na historycznych skwerkach Santa Lucia, Santiago czy Plaza Grande. W lokalnej, pięknej filharmonii gra na skrzypcach nasz rodak Paweł Błaszkowski, wiele domów nad zatoką wybudowali dwaj przyjaciele Adam i Józek rodem z Zakopanego a proboszczem najstarszego kościoła Monjas przy Calle 63 i 64 jest młody, 30 letni ksiądz Marcin Czyż. W tymże kościółku odbywają się czasami koncerty trio Quo Vadis z Pawłem na skrzypcach i jego dwoma przyjaciólmi Czechem i Rosjanką. Merida to trzecie co do wielkości zachowane historyczne centrum post colonialne po Mexico City i Hawanie. Zapraszam.
    Luty i marzec to jeszcze pełnia sezonu na Jukatanie i najładniejsza pogoda, chociaż tam zawsze świeci słońce. Nie wiem czy zdążę do lutego ale niedługo tam lecę kupować kolejny swój dom i będę prowadził B&B, więc zapraszam. Oaxaca jest ślicznym miastem ale polecam również mniejsze lecz malownicze miasteczko San Miguel de Allende, duże miasto Puebla znane z wyrobów talavery, Morelia też jest cudowna a jak bedziedzie na Jukatanie to błagam, nie na Mayan Riviera lecz do Meridy skąd macie wiele dziennych wypadów do żółtego miasteczka Izamal, cenotes w Cuzama czy Mayan ruins w Kabah i Uxmal.
    Mayan Riviera to kombinat do którego przylatuje rok rocznie około 11 milionów turystów. Jak lubisz tłok i smarzenie się na plaży to jedź tam, w innym wypadku wybierz bardziej zaciszne aczkolwiek urocze zakątki Jukatanu.

    • Asia pisze:

      Szkoda, ze nie wpadłam na Twój wpis wczesniej!! Kupiliśmy juz wycieczkę do Puerto Morelos na przełomie maja i czerwca. Teraz zastanawiam sie czy dobrze zrobiliśmy :( możesz zdradzić jak jest z pogoda w tym czasie? Sa szanse na huragany? Znasz ta okolice? Poleciłbyś ciekawe miejsca do zobaczenia lub pyszne potrawy do spróbowania? Z góry dziękuje za odpowiedz . Pozdrawiam

      • paczkiwpodrozy pisze:

        Na pewno dobrze! Puerto Morelos wygląda pięknie i może jest mniej turystyczne niż miejsca, w których my byliśmy! W maju teoretycznie zaczyna się pora deszczowa, ale nie przejmowalibyśmy się tym na Waszym miejscu, bo my byliśmy tam w lipcu i pogoda była piękna! I raczej nie musicie się martwić o huragany, bo one pojawiają się zazwyczaj na przełomie lipca i sierpnia. W okolicy koniecznie musicie wybrać się do Akumal popływać z żółwiami, do pięknego Valladolid, ewentualnie trochę dalej do Rio Lagartos zobaczyć flamingi, a jeśli nurkujecie to jeszcze na Cozumel! Życzymy udanego wyjazdu i pozdrawiamy!

    • mark morsey pisze:

      HELLO , NARESCIE JEDEN MADRY WPIS… MYSLE ZE POLACY JESZCE NIE BARDZO DUZO WIEDZA O MEXICO.. MOWIE TO O POLAKCH Z POLSKI A NIE O POLAKACH KTORZY MIESZKAJA W USA CZY CANADA ,,BO TYCH TROCHE TU PRZYJEZDZA,,, NATOMJAST TURYSTYKA ZPOLSKI JEST JESZCE WPOWIJAKACH JEZELI CHODZI O MEXICO I YUCATAN CZY CANCUN,,, MJESZKAM TUTAJ 6 LAT DOKLADNIE W CANCUN I SPOTKANIE POLAKOW Z POLSKI TO RACZEJ SPORADYCZNE PRZYPADKI,,ACZKOLWIEK,,, W OSTATNICH LATACH ZACZYNA SIE COS DZIAC,,,MJESZKAM TU OD 6 LAT ACCKOLWIEK MIMO ZE JESTEM POLAKIEM TO TEZ NIE JESTEM ZPOLSKI TYLKO Z MIAMI FLORIDA JESTEM TU JUZ TRAKTOWANY JAKO locales ANIE GRINGO
      CIESZE SIE ZE MARIUSZ NAPISAL TROCHE CIEKAWYCH ZECZY O MERIDA I O YUCATANIE JEST NIESAMOWITY PO ZATYM MAMY W POBLIZY PIEKNE BELIZE TYLKO PARE GODZIN DROGI Z CANCUN,,, SERDECZNIE ZAPRASZAM W SZYSTKICH ZPOLSKI NA YUCATAN CANCUN, PUNTA SAM PUERTO JUAREZ ISLA MUJARES INE CIEKAWE MJEJSCOWOSCI ,,,,,, SLUZE POMOCA DLA WSZYSTKICH,, ZAINTERESOWANYCH A TEN TYTUL TEGO BLOG TO TOTALNY NONSENS

      WKRUTCE UKAZE SIE MUJ WEBSITE,,,COMING UP… NEXT MONTH,,ZAPRASZAM

      • paczkiwpodrozy pisze:

        Marku! Dziękujemy za komentarz! Jukatan jest piękny i wiemy to, cieszy nas że jesteś tak dumny z miejsca, w którym mieszkasz, ale tytuł naszego wpisu to nie nonsens, tylko nasza osobista, subiektywna opinia. Celowo nie nazwaliśmy go „5 powodów dla których Jukatan jest beznadziejny” albo „5 powodów dla których nie powinniście jechać na Jukatan”, tylko właśnie „5 powodów dla których (MY) nigdy nie polubimy Jukatanu”. Każdy ma prawo do własnej opinii i uważamy że nasz post w rezultacie zrobił więcej dobrego, niż złego, zważywszy na to jak żywą dyskusję wywołał. Pozdrawiamy! Kasia i Marcin

  17. Michał pisze:

    Nienawidzę takiego parszywego, durnego antyamerykanizmu .

  18. K pisze:

    Dodam tylko, że na plaży w Akumal wcale nie trzeba zakładać żadnych kamizelek, owoce nie są droższe niż w Polsce (no chyba, że kupuje się owoce importowane). A minimalne wynagrodzenie w stanie QRoo i stanie Jukatan to trochę powyżej 70 $MX DZIENNIE. Trochę słabo na tym tle wypada Wasze narzekanie na ceny. Nie, nie płacicie tyle co Meksykanie, bo macie więcej pieniędzy niż oni. Turystyka jest biznesem – jak każdy inny, nie organizacją charytatywną. Ludzie tak zarabiają na życie.
    Szkoda, że nie udało Wam się poznać Jukatanu lepiej. Pozdrawiam.

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Z wszystkim się zgadzamy, może trafiliśmy na jakieś droższe sklepy z owocami, może akurat wybraliśmy droższe miejsca do spania, ale z tymi kamizelkami to idziemy w zaparte. Na 100% trzeba wypożyczyć kamizelkę przed wejściem do wody, no chyba że pójdzie się na odległy brzeg plaży i wejdzie wbrew zasadom (tak zrobiliśmy my).

  19. Wiesia pisze:

    Czesc!! Mieszkam w Meksyku od 22 lat i zgadzam sie ,ze w otatnim dziesiecioleciu Yucatan zaczyna byc zadeptywany przez turystow ale wystarczy sie dobrze przygotowac i znajdziecie cudne miejsca i wolne od tloku wszedzie. Warto poszukac w kolorowym pismie ” México desconocido” i znajdziecie sie w raju.

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Chyba faktycznie nie wykazaliśmy się dostateczną cierpliwością. Może jeszcze będzie okazja zobaczyć Jukatan z innej perspektywy :)

  20. k pisze:

    Co za bzdury… bylam widzialam nie potwierdzam

  21. Kami pisze:

    Zgadzam się w 100% z autorami postu. Wydaje mi się, że rozbieżne opinie w komentarzach wynikają z odmiennych oczekiwań, stylów podróżowania, a w szczególności z doświadczenia (ilości i różnorodności odwiedzanych miejsc) piszących osób. Mam na myśli to, że ktoś kto jeździ do miejsc typowo turystycznych, nie będzie znał uroków prawdziwych wiosek i miasteczek, gdzie nie ma typowej infrastruktury turystycznej, wysp bez prądu, internetu i dróg, pustych plaż i autentycznej dżungli. Domyślam się, że autorzy bloga należą do osób szukających miejsc bardziej niedostępnych, dlatego też oceniają Jukatan w zupełnie innych kategoriach. Doskonale rozumiem dlaczego Jukatan „się podoba”, dla mnie jednak był dużym rozczarowaniem. Cancun ominęłam szerokim łukiem, w Tulum wytrzymałam jeden dzień, Bacalar też mnie nieco zawiodło, tym razem nie ilością turystów, ale brakiem swobodnego dojścia do laguny (wszystko ogrodzone). Spokojna Isla Holbox i klimatyczne Valladolid to jak dla mnie jedyne miejsca godne polecenia, ponieważ wydały mi się najbardziej prawdziwe. Jeśli ktoś był w świątyniach Angoru to raczej nie zachwyci go Chichen Itza. A na koniec Isla Mujeres, która już zupełnie utrwaliła negatywny obraz Jukatanu. Przyznaje Jukatan jest piękny, ale po raz kolejny zaznaczam: to zależy czego oczekujemy od naszej wyprawy. Czy chcemy pięknej plaży z palmami, białym piaskiem i turkusową wodą, ale plaży pełnej leżaków (przepraszam ale ja nienawidzę leżaków na plaży, takie już moje zboczenie), z amerykańskimi brzuchami przesłaniającymi widok, i kelnerami serwującymi drinki za kosmiczne ceny? Czy raczej wolimy plażę niezagospodarowaną, gdzie nie wypijemy zimnej Corony, ale będziemy tam sami? Czy chcemy atrakcji typu pływanie z delfinami, żółwiami, zip-line i „dżunglę” z Mc Donaldem za drzewem i papugą w klatce za jedyne 100 dolarów? Czy wolimy wypożyczyć skuter, jechać przed siebie i sami poznawać uroki danego miejsca? Czy jedziemy po to żeby zobaczyć prawdziwy Meksyk, czy ten sztuczny stworzony dla turystów za który trzeba słono płacić? Mi osobiście najbardziej brakowało na Jukatanie swobody, którą mam np. w Azji, czyli tego, że mogę łazić wszędzie bez płotów, ogrodzeń i opłat. Brakowało mi klimatu kraju, bo nie czułam tego, że jestem w Meksyku (z wyjątkiem Holbox i Valladolid). Może zostanę skrytykowana za to porównanie, ale dla mnie jechanie na Jukatan to tak jak jechanie na Phuket i twierdzenie, że było się w Tajlandii.

    • Martyna pisze:

      Kamil, zgadzam się w 100%!

    • kwiatek pisze:

      Piszę to tutaj, ale moja odpowiedź skierowana jest do wszystkich krytyków Jukatanu, włącznie z autorami posta.

      Niestety, ale wydaje mi się, że (może nieświadomie) jesteś hipokrytami, egocentrycznymi białasami, którzy traktują „egzotyczne kraje” jak miejsce do zabaw w Indianę Jonesa. Każdy z tych krajów ma swoich mieszkańców. Ci mieszkańcy chcą żyć godnie. Nie są kustoszami waszych wymarzonych „bounty islands”. Mają prawo komercjalizować swoje otoczenie tak samo jak robicie to WY U SIEBIE.

      Kto z Was wynajmowałby wiecznie bungalow za 20 dolarów, gdyby mógł wziąć pożyczkę i zbudowac hotel, z pokojami za 120 dolarów?? Nie oceniajcie ludzi inną miarą, bo to, że mieszkają bliżej równika nie znaczy, że ich zadaniem jest spełniać Wasze wyobrażenia o raju.

      Kolejna sprawa – każdy kto był w Paryżu, Rzymie, Barcelonie, a nawet Pradze i Krakowie widział tłumy większe niż w Cancun. Czemu przykładacie do tych miejsc inną miarę?? Tylko prosze bez farmazonów, że wcale nie. BO TAK. Czemu? Bo tu jest Europa, kolebka CYWILIZACJI, a tam ma być wieczna dzicz?

      I jeszcez na koniec moja uwaga bezpośrednio do Kami, która napisała powyższy post. Pisząc „kto był w świątyniach Angoru, tego nie zachwyci Chichen Itza” popisałaś się straszną ignorancją. Po prostu straszną. I nawet nie mówię o pisowni nazw geograficznych. JAK można porównywać świątynie odległe od siebie o 10 tys kilometrów?????? Byłem w Angkorze jakiś czas temu. Później widziałem mnóstwo innych fantastycznych miejsc i żadne mnie nie zachwyciło tak jak Angkor. Czy mam nie jeździć nigdzie??

      Nie lubię tłumów bezmyślnych turystów na zorganizowanych wycieczkach. A jeszcze bardziej nie lubię wywyższających się backpackerów (albo pseudo backpackerów, co to byli raz przez 2 tygodnie w Tajlandii).

      Wiem, że autorzy tego (fantastycznego!) bloga takimi nie są. I wiem, że ich zamysłem było napisanie SUBIEKTYWNEJ opinii. Ale namawiam do refleksji.

  22. maras pisze:

    Nie rozumiem całego narzekania na Jukatan ktoś jedzie w miejsce oblegane przez turystów i dziwi się że TŁUMY że DROGO , wszyscy którzy piszą że są miejsca nie zatłoczone przez gringo mają rację , pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się na Jukatanie być atrakcją , w małej dziurze nie daleko Uxmal dwie panie w banku patrzyły na mnie dziwnie i się śmiały nie wytrzymałem i zapytałem czy coś nie tak z moim ubraniem stwierdziły que ojos , no chyba trudno o taką reakcję w miejscu w którym byłoby mnóstwo europejczyków . Co do Tulum może dużo ludzi ale za to dwa w jednym ruiny a za chwilę kąpiel . W Cancun za to tacos z samochodu przed dworcem autobusowym polecam , tam też dałem się namówić synowi na Mcdonalda i znowu zaskoczenie pozytywne dużo lepiej niż w Polsce . Tak więc podsumowując polecam każdemu każdy jeśli będzie chciał znajdzie coś dla siebie

  23. Barbara pisze:

    Wlasnie wrocilam z Jukatanu (wiec szczyt sezonu: Nowy rok) . Myslalam o Waszym wpisie o Jukatanie w samolocie. Mysle, ze niestety natrafiliscie na kiepska trase. My dalekim kolem omijalismy Cancu, Playa del CArmen. Proponuje Tulum (swietne miasteczko z bardzo mocno dzialajaca lokalna spoelcnoscia). Ruiny Tulum o 8:00 byly puste, bylismy pierwsi, cale miasto ma ekologiczna inicjatywe np. nie uzywaja slomek.
    Potem Valladolid i super kulturowa Merida. Nie zdazylismy na druga strone (Campeche), ale podobno super. Na plaze przechodzilismy przez lobby hotelow.

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Barbaro, cieszymy się że miałaś udany wyjazd! Nie mieliśmy zamiaru naszym wpisem zniechęcić nikogo do podróży na Jukatan, a jedynie podzielić się naszymi wrażeniami. Mimo wszystko, patrząc po liczbie komentarzy, cieszymy się że to zrobiliśmy, bo post wywołał dyskusję, a jak wiadomo jest to najlepsza reklama :)

  24. Anna Kawka pisze:

    Witam, właśnie jestem na Jukatanie w Tulum, do ruin najlepiej wybrać się około 14-15 wtedy nie ma kompletnie żadnych turystów nawet w wysokim sezonie czyli na początku lutego, a temperatura taka sama jak rano. Cały opis tu przedstawiony to półprawda ludzi, którzy potrafią narzekać na wszystko i nie potrafią po prostu się cieszyć, kto spodziewa się, że w najpiękniejszym miejscu na ziemi, dostępnym dla wszystkich ludzi na świecie będzie sam??? I komu wolno mieć pretensje do świata, że nie jest na nim sam??? Jeśli chodzi o jedzenie polecam Cosina economica obok przystanku ADO niedrogo, domowo i pysznie. Pozdrawiam A.

Odpowiedz na „MonikaAnuluj pisanie odpowiedzi