Dwa miesiące w Peru minęły w oka mgnieniu. Zaliczyliśmy Gringo Trail, przez dwa tygodnie regenerowaliśmy zużyte podczas przepychanek zapasy energii w Huanchaco, by potem zapuścić się na parne, amazońskie niziny, pełne moskitów i niebotycznie pięknej przyrody. Przyszedł czas na góry. Najpierw te niższe, zielone, przypominające wyglądem ekwadorskie (minus wulkany), aż w końcu te, o których marzyliśmy najbardziej: wysokie, strzeliste, z postrzępionymi wierzchołkami pokrytymi lodowcem, poprzedzielane głębokimi dolinami i nakrapiane szmaragdowymi jeziorami. W dwóch słowach: CORDILLERA BLANCA.
Góry Białe, bo tak brzmi ich polska nazwa, nie są może tak znane jak Machu Picchu, Salar de Uyuni, czy inne miejsca, które KONIECZNIE trzeba odwiedzić podczas podróży przez Amerykę Południową. Nie znajdziecie ich na liście południowoamerykańskich NAJ obok Gapalagos i boskiego Rio, głównie z powodu ludzkiej niechęci do chronicznego bezdechu i pocenia się. Zresztą bardzo dobrze, bo tylko ta cienka, niewidoczna granica dzieli je od bycia zadeptanym, jak Inca Trail, przez turystyczne karawany, które płacą 500 dolarów od głowy za wejście na szlak zarezerwowane z półrocznym wyprzedzeniem. A Góry Białe zasługują, żeby znaleźć się w każdym TOP10, z najwyższym szczytem Peru – Huascaran, górą Artesonraju z nieśmiertelnego loga Paramount Pictures, najpiękniejszą górą świata – Alpamayo i setką innych, mniej znanych, a przyprawiających o równie szybkie bicie serca, szczytów, przełęczy, dolin i jezior.
Na naszej liście znajdzie się na pewno i mamy nadzieję, że to zainspiruje Was, by umieścić Cordillera Blanca w swoim planie podróży przez Peru. Żeby ją poznać potrzeba miesięcy, żeby zobaczyć ją mniej więcej minimum 4 tygodnie, ale mało kto może spędzić tak dużo czasu w jednym miejscu. Dlatego wybraliśmy dla Was najpiękniejsze i najbardziej niezapomniane miejsca w Górach Białych, które zrobiły na nas największe wrażenie i których za żadne skarby nie możecie przegapić!
Huaraz czy Caraz
Dobra baza to podstawa. Taka, do której z przyjemnością będzie się wracać po męczącym dniu (lub kilku) spędzonym w górach, gdzie jest czysto, spokojnie i można się dobrze najeść. W regionie Cordillera Blanca utarło się, że bazą jest Huaraz (ciekawe jak duża w tym zasługa Lonely Planet). Nam jednak wydało się mało sympatycznym, głośnym i chaotycznym miastem, którego jedyną zaletą jest chyba duży wybór restauracji. W związku z powyższym, porządnie się najedliśmy i po dwóch dniach przenieśliśmy się do leżącego kilkadziesiąt kilometrów na północ Caraz, które ma wszystko czego w naszym mniemaniu Huaraz brak (kuleje za to w kwestiach kulinarnych). Jest dużo mniejsze i spokojniejsze, z urokliwym, zacienionym palmami placem, dobrym i tanim hostelem z kuchnią (Hotel San Marco), a co najważniejsze jest położone bliżej wielu atrakcji: Laguny Paron i drogi na Przełęcz Portachuelo, a tym samym Lagun Llanganuco, Laguny 69 i początku Treku Santa Cruz.
Droga z Yungay do Yanama
Laguny Llanganuco – Laguna 69 – Paso Portachuelo – Trek Santa Cruz
Wąską, szutrową drogą z Yungay do Yanamy jechaliśmy nie raz, nie dwa, ale trzy razy i nigdy nie udało nam się dotrzeć do końca. Zawsze coś zatrzymywało nas po drodze, zawsze było coś do zobaczenia, bo wszystko co w Cordillera Blanca najsłynniejsze znajduje się bliżej lub dalej właśnie tej trasy. Najlepiej pojechać własnym środkiem transportu, bo samodzielne wspięcie się na 28 spektakularnych zakrętów, w zasadzie na wysokość górskich szczytów, daje ogromną satysfakcję, no i można zatrzymywać się co minutę na zdjęcie, co tam wydało nam się koniecznością. W innym wypadku można zapisać się na wycieczkę (czego nie polecamy), albo złapać autobus wyruszający z Yungay o 7 rano, mijający wszystkie opisane poniżej miejsca i wracający z Yanamy około 3 po południu.
Laguny Llanganuco
Te dwa podłużne, turkusowe jeziora, wciśnięte w wąską, głęboką dolinę, autobus mija jako pierwsze, zaraz po wjeździe do parku. Jeśli tu wysiądziecie, już raczej nic więcej tego dnia nie zobaczycie, dlatego lepiej Laguny Llanganuco odwiedzić w drodze powrotnej z Laguny 69, lub jeszcze lepiej zobaczyć je z góry, mniej więcej z połowy drogi do przełęczy, skąd można podziwiać nie tylko jeziora, ale i całą dolinę i górujące nad nią ośnieżone szczyty.
Laguna 69
Gwiazda kordyliery, położone na wysokości 4600 m n.p.m., najpiękniejsze z wysokogórskich jezior, o niewiarygodnie szmaragdowej barwie i zupełnie niekorespondującej nazwie 69. 4-godzinna wspinaczka do krawędzi lodowca nie należy do najłatwiejszych, głównie ze względu na wysokość, ale jak do tej pory nie byliśmy w piękniejszym miejscu na Ziemi i pewnie nieprędko się to zmieni.
Początek szlaku do Laguny 69 znajduje się przy drodze na Przełęcz Portachuelo, kilka kilometrów od Lagun Llanganuco. W tym miejscu przygotowany jest prosty kemping, ale dużo ciekawiej jest spać przy samej lagunie, gdzie jest co prawda strasznie zimno i głowa boli od wysokości, ale w blasku gwiazd i księżyca, to miejsce wygląda jeszcze bardziej magicznie, niż w dzień. Wiele osób łączy też wejście na Lagunę 69 z trekkingiem Santa Cruz: pierwszego dnia podchodzą do laguny, śpią na kempingu przy drodze, a następnego łapią poranny autobus na początek szlaku Santa Cruz.
Paso Portachuelo
Wyżej się już nie da – Przełęcz Portachuelo znajduje się na wysokości 4767 m n.p.m. Po raz pierwszy przekroczyliśmy ją autobusem w drodze do Vaqueria, gdzie rozpoczyna się słynny Trek Santa Cruz, i zaniemówiliśmy z wrażenia. Widoki były tak oszałamiające, że chcieliśmy wyskoczyć z autobusu i nigdzie już dalej nie jechać. Po prawej stronie wznosił się majestatyczny Huascaran – najwyższy szczyt Peru, a wokół niego kilkanaście śnieżnych iglic pięło się w kierunku granatowego nieba. Sama droga też wyglądała niesamowicie, z 28 zakrętami wciśniętymi w stok stromego zbocza. Wiedzieliśmy, że musimy tam wrócić i tak też zrobiliśmy, dzień po powrocie z 4-dniowego trekkingu.
Wysiadając na szczycie przełęczy jest się pozostawionym samemu sobie i właściwie jedyna opcja to 14-kilometrowy spacer w dół do Lagun Llanganuco, skąd można złapać taksówkę, albo poczekać na autobus wracający o 15 z Yanama.
Trek Santa Cruz
Najbardziej popularny trekking w Cordillera Blanca. Średnio długi (4-dniowy), średnio trudny (tylko jedna przełęcz), po prostu idealny i to dla każdego. Dobry na początek, dla ćwiczenia przed trudniejszymi szlakami, albo dla osób dopiero zaczynających swoją przygodę z górami. Prowadzi przez zielone, rzeczne doliny i wysoko, przy granicy wiecznego śniegu, oferując widoki, które się nam żółtodziobom nie śniły, pod milionem gwiazd i majestatycznymi szczytami. Jedyny minus to inni wycieczkowicze, ale taka jest cena popularności.
Za początek treku Santa Cruz uważa się wieś Cashapampa na północ od Caraz, ale z naszych badań terenowych wynika, że idąc samodzielnie znacznie lepiej zacząć go od końca, czyli z wsi Vaqueria, leżącej na drodze z Yungay do Yanamy. Głównie ze względu na dużo większe możliwości transportowe z Cashapampa, skąd kilka razy dziennie odjeżdżają autobusy do Caraz (z Vaqueria tylko raz, przed 15). A poza tym łączne przewyższenie jest z tej strony o kilkaset metrów mniejsze, co dla niektórych (patrz ja) nie jest bez znaczenia.
To wszystko?! Nie!
Pomimo że spędziliśmy w Caraz ponad 2 tygodnie, nie udało nam się zobaczyć wszystkiego. Zjeżdżając kolejną, szutrową drogą w kiepskim stanie, z kolejnej laguny (Paron), przewróciliśmy się dwukrotnie, a drugi upadek był najgorszym ze wszystkich dotychczasowych. Na szczęście skończyło się na obiciu stopy, ale Marcin przez tydzień nie był w stanie stanąć na prawej nodze, co pokrzyżowało nam większość planów.
Nie zobaczyliśmy spektakularnej Laguny Churup, niedaleko Huaraz, ani Cordillera Huayhuash – drugiego pasma górskiego oddzielonego jedynie doliną od leżącej na północ Cordillera Blanca. Charakteryzuje się głębszymi dolinami i bardziej strzelistymi szczytami, więc jeśli to w ogóle możliwe, Huayhuash może być jeszcze piękniejsze, niż Góry Białe! Żeby przejść tzw. Huayhuash Circuit trzeba pokonać 8 przełęczy i wędrować przez minimum 9 dni. Zrobić ten trekking – to było nasze marzenie i trochę żałujemy, że się nie udało, ale z drugiej strony to najlepszy powód, żeby do Peru jeszcze wrócić!
Więcej spektakularnych zdjęć z Gór Białych w galerii:
Cordillera Blanca 02-13.06.2015 |
Piekne zdjecia, jak zawsze!! Ciekawa perspektywa na laguny Llanganuco z gory, to na prawde z trasy do Laguny 69? Chyba szlam inna albo po prostu bylo za duzo mgly. Na Lagune Churrup tez nie zdazylam wejsc, moi znajomi mowili ze bylo duzo ciezej niz wejscie na 69 i rownie pieknie. Tez rezerwuje Huayhuash na nastepny raz Powodzenia w drodze, czekam na wasza Patagonie. Un abrazo!
To jest trochę wyżej niż początek szlaku na Lagunę 69, mniej więcej w połowie drogi do przełęczy. Może na Huayhuash wybierzemy się razem?! Besos!
Would be nice! Jak sie uda to moze bede tez w Patagonii w styczniu lub lutym. Powodzenia raz jeszcze!
Pięknie
Bardzo zachęcające do marzenia zdjęcia!
❤
Aaaaa! <3
już nie będę Wam z wpisu kopiowała opisu gór, ale to też takie, które marzą mi się najbardziej nie mogę się doczekać, aż ruszę do Ameryki Południowej, na lata mogłabym tam zostać!
matko? wygląda jak z bajki!
niesamowite widoki, magia !!!
Byłam! choć tak teraz myślę, że za krótko i takich pięknych widoków nie doznałam:(
No niestety do tego potrzebne jest słońce, a ono nie zawsze zaszczyca swoją obecnością.
Cóż za piękne widoki
Faktycznie zdjecia krajobrazow przepiekne!
Ale tam pięknie… Skoro nie zdążyliście zobaczyć wszystkiego, to pytanie czy będzie ciąg dalszy?
Będzie w przyszłości. Na pewno chcemy wrócić i przejść Huayhuash Circuit!
Pieknie to wyglada! Jakim sprzetem robiliscie zdjecia? Pozdrawiam
Nikon D600. Wszystko o sprzęcie fotograficznym tutaj.
Piękne fotki! A jak się człowiek odpowiednio zaaklimatyzuje to nawet nocka przy Lagunie 69 uda się bez ból głowy Ten temat jest niestety bardzo lekceważony przez turystów w Peru…
Zdarzają się przypadki śmiertelne, więc naprawdę warto się dobrze przygotować!
Sam jeżdżę stopem, na razie tylko po europie, ale w przyszłym roku może zobaczę coś więcej. Btw. Cudownie dobrane zdjęcie 😀
Dzięki Jacek! Życzymy powodzenia w dalszym odkrywaniu świata!
Dzięki za wpis! Na pewno skorzystamy ze wskazówek przy planowaniu trasy! Czy podczas treku Santa Cruz spaliście w namiotach czy mijaliście jakieś wsie w których można było przenocować u ludzi w domach?
Na trasie Santa Cruz nie ma żadnych wiosek (tylko na starcie i mecie) i to właśnie jest fajne Jeśli Santa Cruz to namiot i tylko namiot.
Myśmy przez Cordilierę Blancę gnali dosłownie, czego teraz bardzo żałujemy:) Tu, gdzie jesteśmy obecnie (nepalskie Himalaje) subiektywnie rzecz biorąc, nie jest nawet w połowie aż tak pięknie;)
Naprawdę? Aż nie mogę sobie tego wyobrazić! Chociaż faktycznie, ta część Himalajów, którą widzieliśmy w Indiach, nie była aż tak piękna, jak Cordillera Blanca.
Zdjęcia przepiękne! Aż zachęcają do wyjścia w góry 😀