Chińskie MEGAatrakcje

pekin1

Jedną z rzeczy, która najbardziej zaskoczyła nas w Chinach jest to jak licznie Chińczycy podróżują po swoim kraju. Mimo swojej dość wysokiej ceny, wszystkie autobusy wyjeżdżają z dworca pełne. Bilet na nocny pociąg trzeba kupować z wielodniowym wyprzedzeniem, bo inaczej przyjdzie nam stać przez kilka godzin lub w najlepszym wypadku czuwać na twardym siedzeniu najniższej klasy. W większości atrakcji turystycznych 90% zwiedzających to Chińczycy, a potrafią być ich tysiące!

Smog, ogromna wilgotność powietrza, prawie czterdziestostopniowy upał i drogi bilet (choć i tak jeden z najtańszych w Chinach) – nic nie było nas w stanie zniechęcić do zwiedzenia Zakazanego Miasta. Wiadomo, zimny drink w hotelowym ogródku był równie kuszący, ale pierwsze dni w Państwie Środka jeszcze nie osłabiły naszego entuzjazmu. Gdy przekraczamy pierwszą bramę prowadzącą do tego najwspanialszego zabytku z czasów cesarstwa, jesteśmy bardzo podekscytowani. Po przejściu trzeciej z kolei już tylko znudzeni, żeby nie powiedzieć poddenerwowani. Wokół nas setki chińskich turystów chcących dotknąć miejskie wrota, zrobić zdjęcie supernowoczesnym tabletem, czy kupić mocowane na głowie parasolki (bo jak można w ogóle wyjść z domu bez parasola?). Z tłumu wystają co jakiś czas czerwone chorągiewki przewodników, a my włóczymy noga za nogą, w ślimaczym tempie, oglądając kolejne dziedzińce i pałace cesarskiego miasta. Każdy z nich właściwie taki sam, przesadnie odmalowany, z możliwością obejrzenia wnętrza tylko przez „dziurkę od klucza”. Nie jesteśmy pewni, czy to przez tłumy, czy przez odbierający siły upał, ale Zakazane Miasto robi na nas wrażenie zabytku bez duszy. Oglądamy wszystko, co jest do zobaczenia, lecz bardziej z poczucia obowiązku, niż z zainteresowania, a do przyjemnego ogródka w hotelu wracamy w tempie ekspresowym.

Zakazane Miasto w Pekinie, ChinyZakazane Miasto w Pekinie, ChinyZakazane Miasto w Pekinie, Chiny

Następnego dnia, mimo zawodu Zakazanym Miastem, wybieramy się do kolejnego sztandarowego zabytku Pekinu – Świątyni Nieba. Czemu nie, szczególnie jeśli mieści się w pięknym parku, w którym z pewnością nie odczuwa się tak tłumów. Nic bardziej mylnego –  turystów jest wielu i po raz kolejny budynek można zobaczyć jedynie z zewnątrz. Pewnie uznalibyśmy tę wizytę za stratę czasu, gdyby nie grupki chińskich emerytów, spędzających czas w parku. To ciekawe zjawisko, popodglądać jak emocjonują się grając w karty lub chińskie szachy.  Do tego grupy kobiet i mężczyzn śpiewających tradycyjne chińskie pieśni, pod dachem pasaży prowadzących do świątyni. Uczta dla oka i ucha!

Chińśkie szachy, PekinChińskie szachy, Pekin

Patrząc na tłumy ludzi kłębiące się we wszystkich pekińskich atrakcjach, nie znaleźliśmy sposobu jak sobie z nimi poradzić. Może warto przyjechać do Pekinu zimą, albo chociaż poza okresem wakacyjnym. A może po prostu odpuścić sobie tzw. wielkie atrakcje i skupić się na innych aspektach miasta. Choćby pojeździć rowerem po tradycyjnych hutongach, w których toczy się normalne życie. Tam gdzie od rana mężczyźni rozkładają budki z pysznymi pierożkami, gdzie kobiety idą na kolorowy targ, na którym można kupić najsłodszego melona za 4 złote, a wszyscy witają cię życzliwym uśmiechem. Choć położone w centrum metropolii, uliczki hutongów są zadziwiająco spokojne i ciche, ukryte w cieniu rozłożystych drzew. To jest właśnie Pekin, który nas zauroczył i do którego chętnie kiedyś wrócimy.

Jeśli ktoś widział Wielki Mur Chiński w Badaling, choćby na zdjęciach, wie że to kolejna z atrakcji, którą codziennie odwiedzają masy turystów. Na szczęście w tym wypadku mur jest długi i żeby uciec od tłumów wystarczy wybrać fragment bardziej oddalony od stolicy. Jeszcze kilka lat temu niewiele osób docierało do Wielkiego Muru w Jinshanling i choć teraz jest dość popularny, to nadal większość osób wybiera wycieczkę z hostelu. Dojazd na własną rękę nie jest prosty, trzeba zarezerwować wiele czasu na dyskusje z taksówkarzami i szukanie odpowiedniego transportu (podpowiadamy jak dojechać na końcu tekstu). Zdecydowanie jednak warto to zrobić i zostać na noc w miasteczku pod murem, by cieszyć się zachodem i wschodem słońca w kompletnej samotności.

Dla nas Wielki Mur w Jinshanling był pierwszym miejscem w Chinach (i na jakiś czas ostatnim), które naprawdę nas zachwyciło. Wspinając się po stopniach, na najwyższe partie muru, nie sposób nie docenić trudu budowniczych, którzy cegła po cegle wznosili mur na górskich graniach. Wokół rozciągają się przepiękne, porośnięte gęstym lasem, niedostępne szczyty, a mur ciągnie się aż po horyzont, wieża po wieży, coraz wyżej, na niewyobrażalnie stromych zboczach. Genialna symbioza działalności ludzkiej z naturą. Im dalej od kolejki linowej tym mniej ludzi można spotkać na szlaku, a mur staje się coraz bardziej dziki, porośnięty trawą, miejscami pozapadany i wyszczerbiony. Czasami pnie się wysoko do góry, pod kątem 70 stopni, czasami fragment jest tak niedostępny, że trzeba ominąć go ścieżką prowadzącą górskim zboczem. My, zatraciliśmy się w jego pięknie tak bardzo, że nie zauważyliśmy kiedy dotarliśmy do kolejnej stacji – Wielkiego Muru w Simatai, gdzie musieliśmy zawrócić, gdyż fragment ten był zamknięty do renowacji.

Wielki Mur Chiński, JinshanlingWielki Mur Chiński, JinshanlingWielki Mur Chiński, JinshanlingWielki Mur Chiński, Jinshanling

Listę chińskich atrakcji kończy Armia Terakotowa nieopodal Xi’an. Pod względem archeologicznym jest to wspaniałe odkrycie i jego skala oraz niezwykłość naprawdę robi wrażenie. Mimo to, dla nas, jest to jedno z tych miejsc, które trzeba po prostu odhaczyć na swojej liście cudów świata. My tak zrobiliśmy, bez większych emocji i czym prędzej ruszyliśmy dalej w poszukiwaniu Chin, o jakich śniliśmy.

Armia Terakotowa w Xian, ChinyArmia Terakotowa w Xian, ChinyArmia Terakotowa w Xian, ChinyArmia Terakotowa w Xian, Chiny

 

Jak dojechać do Wielkiego Muru w Jinshanling:

– 2 linią metra dojechać do stacji autobusowej Dongzhimen 2Y

– wsiąść w autobus nr 980 do Miyun (wysiąść na ostatnim przystanku) 15Y

– znaleźć minibus do Bakeshiying (uwaga! każdy będzie twierdził że takich minibusów nie ma! konieczna jest znajomość nazwy miejscowości w chińskich symbolach) 15Y

– w Bakeshiying czeka mnóstwo taksówek, które mogą zawieść do Jinshanling za 20Y (cena za samochód)

– nie jest to wyprawa na jeden dzień, w Jinshanling warto spędzić noc, w jednym z domów lokalnej ludności

Więcej zdjęć w galeriach:

Pekin 02-04.08.2012
Wielki Mur Chiński 05.08.2012
Armia Terakotowa 08.08.2012

5 Responses to “Chińskie MEGAatrakcje”

  1. Gosia pisze:

    czytając to mam flesh back, dokładnie tak samo mieliśmy dość Pekinu i zabytków, mur to jednak bezkonkurencyjny hit też wybraliśmy mało popularny odcinek i jak już dowiedzieliśmy się jaki autobus tam jedzie było z górki :) Jesteście w Junnanie tak stare miasta też będą pełne tak w Chinach jest w wielu miejscach. Ucieknijcie do Tybetańskiej część Syczuanu tam jest inny świat…

    • paczkiwpodrozy pisze:

      Tak właśnie zrobiliśmy, ale Tybetu naoglądaliśmy się w zeszłym roku, więc jak dla nas jednak Yunnan jest bezkonkurencyjny :) Czekamy na rady dotyczące Wietnamu!

  2. Martyna pisze:

    Ja w Pekinie byłam w Chiński Nowy Rok. Wszyscy mieszkańcy Pekinu wyjechali na wieś za to ludzie z prowincji przyjechali do Pekinu. I nie ważne, że zimno tłumy były takie same w Zakazanym Mieście.
    Przez rok mieszkania w Chinach prawie nie udało nam się uciec od tłumów. Nawet w Huangshan w środku tygodnia były tłumy turystów na „szlaku”. Nazwijmy to szlakiem, bo wszystko było wybetonowane i wszędzie były schody. Musieliśmy przejść spory kawałek, żeby choćby na chwile pochodzić po prawdziwych górskich szlakach.
    na szczęście pracowałam nie w centrum miasta, więc poranne i popołudniowe korki mnie zawsze omijały 😉

  3. Lymkya pisze:

    hej, możecie doradzić w kwestii tego noclegu w miasteczku?

    • paczkiwpodrozy pisze:

      W Jinshanling?
      Nie pamietamy jak dokładnie nazywała się kwatera, ale pamiętamy że jak idziesz od parkingu to są same drogie hotele, a przy samej bramie wejsciowej na mur jest taka mała uliczka w prawo. Tam jest kilka tańszych opcji.