Dzienniki mongolskie, cz. I – Gobi

gobi-23

13.07.2012 Baga Gazriin Chuluu

Z ulgą opuszczamy hałaśliwe i tłoczne Ułan Bator. Po kilku dniach w tym mieście wszyscy odczuwamy potrzebę wyciszenia się na łonie natury. Szybko zjeżdżamy z asfaltowej trasy, by pomknąć jedną z wielu szutrowych dróg przecinających step. Jedziemy dolinami i szczytami wzgórz, czujemy odurzający zapach ziół, podziwiamy wspaniałe krajobrazy i obserwujemy pasące się stada koni, kóz oraz owiec. Im bliżej pustyni tym częściej widzimy baktriany, ale najwspanialsze są dla nas wielkie drapieżne ptaki. Dostojnie szybują nad stepem wypatrując zwierzyny, lub też siedzą spokojnie przy drodze, nic nie robiąc sobie z grupy turystów polujących na nich z obiektywem.

Kilka razy zatrzymujemy się w mijanych jurtach, by zobaczyć jak żyją nomadzi, zjeść obiad lub po prostu porozmawiać przy misce herbaty. Najczęściej przyjmują nas kobiety, podczas gdy mężczyźni doglądają swoich stad na stepie.

Dziki koń na stepie, MongoliaDziki koń, stepy mongolskiePolujący orzeł na stepie w MongoliiJurta na stepie, MongoliaJurta na stepie mongolskimKemping na stepie w Mongolii

 

14.07.2012 Tsagaan Suvarga

Mamy duże szczęście, że trafiliśmy na takiego kierowcę – przewodnika jak Tawa. Choć zna po angielsku tylko kilka słów, to jego pomoc podczas naszej podróży jest nieoceniona. Ma wielu przyjaciół rozsianych po całym stepie, którzy zawsze witają nas z otwartymi ramionami. Dzięki temu poznajemy prawdziwą mongolską kulturę, bez udawania i sztucznych przedstawień. Codzienna herbata z mlekiem i solą przyprawia nas o mdłości, ale czego nie robi się żeby nie obrazić gospodarza. Poznajemy rytm życia nomadów, ich kuchnię, zwyczaje i przesądy. A potem jedziemy na najpiękniejsze miejsca biwakowe, jakie można sobie wyobrazić: bez żywej duszy w zasięgu wzroku, na szczycie czerwonych klifów, w blasku zachodzącego słońca.

Biwak na pustyni Gobi, MongoliaCzerwone Klify na pustyni Gobi, MongoliaKempingowanie pustynia Gobi, MongoliaPustynia Gobi, Mongolia

 

15.07.2012 Yolyn Am

Codziennie przemieszczamy się o dwieście, czy trzysta kilometrów, by zobaczyć jedną z mongolskich „atrakcji”: skaliste formacje, klify, kaniony. Na miejscu czeka nas jednak wielkie rozczarowanie, w parze z dziesiątkami innych zwiedzających, którzy przyjechali by na piętnaście minut wyskoczyć ze swojego jeepa i pstryknąć kilka fotek. My oczywiście robimy to samo, jak na dobrych turystów przystało, Paul i Nejla dodatkowo kupią po pamiątce i po chwili znów jesteśmy w drodze. I dobrze, bo prawdziwą atrakcją tego kraju jest właśnie to wszystko co pomiędzy przystankami: jazda przez pusty step, odpoczynek w jurtach, rozkładanie namiotu, rozpalanie ogniska i gotowanie. Ciężko znaleźć w Europie miejsce, gdzie ma się tak ogromną przestrzeń tylko dla siebie. A widok zielonego stepu, falujących traw i pasącego się bydła, jest o wiele piękniejszy, niż resztki lodu w kanionie Yolyn Am.

Kanion Yolyn Am, Mongoliakanion Yolyn Am, Mongolia

 

16.07.2012 Khongoryn Els

Piaszczyste wydmy zajmują tylko kilka procent powierzchni Gobi. Reszta to skały, żwiry i suche stepy. Jeśli ktoś był na Saharze, to być może wydmy Khongoryn Els nie zrobią na nim wrażenia. Nas zachwyciły, może dlatego że Sahary nie widzieliśmy, a może dlatego, że byliśmy tam kompletnie sami. Dużo łatwiej jest docenić piękno przyrody, gdy nikt Cię nie goni, gdy możesz przesiewać piasek przez palce i obserwować  horyzont, daleko za wydmami i żwirową pustynią.

Gdy zachodzi słońce wracamy do jurt, pod wydmami, gdzie po raz pierwszy śpimy u mongolskiej rodziny. Pijemy herbatę i jemy zupę z barana. Po posiłku mężczyźni wciągają tabakę z głową rodu, a na koniec bezlitośnie pokonują o połowę niższych chłopców w meczu koszykówki. Nad pustynią zapada noc.

Wydmy Khongoryn Els na pustyni Gobi, MongoliaWydmy Khongoryn Els, pustynia Gobi, MongoliaWielbłądy dwugarbne, baktriany na pustyni Gobi, MongoliaJurta na pustyni Gobia, MongoliaJurtowisko, pustynia Gobi, Mongoliakozy na pustyni Gobi, wydmy Khongoryn Els, MongoliaKoza na pustyni Gobi, Khongoryn Els, MongoliaUAZ, pustynia Gobi, Mongolia

 

17.07.2012 Bayanzag, Ongiin Khiid

Powoli wyjeżdżamy z Gobi. Suchą żwirową pustynię, zastępują zielone stepy, jurty rozmieszczone są coraz gęściej i znowu wypatrujemy dzikie zwierzęta. Pięć dni na pustyni trochę nas zmęczyło. Jesteśmy brudni i pokryci wszechobecnym pyłem. Zmierzamy do Karakorum, starożytnego miasta wielkiego Czyngis-Chana, a jedyne o czym jesteśmy w stanie myśleć, to długi prysznic w publicznej łaźni.

Klasztor buddyjski Ongiin Khiid, MongoliaKlasztor buddyjski Ongiin Khiid, MongoliaKlasztor buddyjski Ongiin Khiid, MongoliaPastwisko i rzeka płynąca przez step, MongoliaRzeka płynąca przez step, MongoliaWięcej zdjęć z Gobi w galerii:

Gobi 13-17.07.2012

7 Responses to “Dzienniki mongolskie, cz. I – Gobi”

  1. beton pisze:

    Awsome blog! I am loving it!! Will be back later to read some more. I am bookmarking your feeds also

  2. Gosia pisze:

    Super foty! Wygląda mega! Szerokiej…

  3. lbt pisze:

    Świetne zdjęcia, gratulacje! Może napiszecie coś o sprzęcie i obróbce?
    Powodzenia w dalszej drodze!

  4. Izabelu pisze:

    Dech zapiera.. Miejsca, które pokazujecie są obłędnie piękne, ale co ważne, Wasze fotki świetnie to pokazują… Naprawdę super.
    pozdrawiam

  5. AK pisze:

    Czy macie moze jakies namiary na waszego przewodnika?

  6. Ciahu pisze:

    Od Lat już choruję na Mongolię, koniecznie chcę przejechać ją bez przewodnika i z motocyklem… co logistycznie tworzy pewne wyzwanie. Pierwotnie chciałem ruszać z Polski ale to wyjazd najmniej na 1,5 miesiąca i nie godzi się małych dzieci w domu zostawić na tak długo. Prostsza opcja jest by dolecieć na miejsce i wynająć sprzęt lokalnie. niby nie tanio ale oszczędza dużo czasu.
    Dzięki za mega zdjęcia i dobre opisy. Już mi tęskno mimo że nigdy jeszcze nie byłem:P

Dodaj komentarz